O ANTOSIU, KTÓRY BYWAŁ SKRZATEM
część trzecia

Frunie mała biedroneczka z krasnali załogą,
chce skrzydłami mocniej machać..., skrzaty zlecieć mogą.
Chyba trochę przesadziłam z miejscami na grzbiecie
aż piętnastu krasnoludków umieściłam, przecie...
No bo..., jak odmówić mogłam, kiedy wszystkie skrzaty
tak ochoczo chciały lecieć, do Antosia chaty.
Co tu robić? - owad myśli, wkoło się rozgląda
- muszę gdzieś na chwilkę usiąść - na łopian spogląda.
Piękny, wielki, rozłożysty, soczyście zielony

rośnie łopian i zaprasza gości w swe korony.
Ach łopuchu, ty spryciarzu wiem, że twoje dziady
mogą wszystkich pokaleczyć..., kwiat nie od parady.
Lecz na liściu twoim chętnie przysiądę mój rzepie
i odetchnę ociupinkę, troszkę się... doczepię...
... do leczniczych twoich ramion, które wiem że mogą
tępy ból z głowy wypędzić - teraz mi pomogą.
Bo natenczas moja głowa trochę rozpalona
z lęku, że mi skrzaty spadną na twoją koronę..
Siada szybko nasza krówka na liściu łopucha,
a krasnalki w tym momencie wrzeszczą jej do ucha...
... Biedroneczko!!! - nie przysiadaj, nie rób przerwy w locie!
Jeszcze chwilka i usiądziesz na Tośkowym płocie.

Siedmiokropka spuszcza główkę - wstyd jej się zrobiło,
że zawiodła swych przyjaciół..., coś się nie spełniło...
No... i kto z odsieczą bieży do smutnej biedronki,
oczywiście wychowawca - zaborczej ochronki.
Podnieś główkę moja miła, nie gniewaj się - proszę,
na te skrzaty rozbestwione, ja co dzień je znoszę...
Powiedz teraz, już spokojnie - w czym twoje strapienie?
- a ja już dołożę starań, przepędzę zmartwienie.
Cóż! - biedronka główkę chyli, tuli się do rzepa...
troszeczkę nie pomyślałam..., przerwy mi potrzeba...
Nie wiem, czy podołam wszystkich zawieźć was do chaty?
- bo już z sił opadłam całkiem, na skrzydłach ochwaty...
...od ciężaru się zrobiły i ból głowy wielki
mi doskwiera profesorze, patrz ... potu kropelki.
Ależ to nie twoja wina cielaczku słoneczny!
- to ja dziś nie pomyślałem, jestem niedorzeczny...
Bo w tym całym ambarasie, co zdarzył się w szkole
ważne były te mikrusy i..., Antoś pacholę...

O tobie zaś biedroneczko, coś... nie pomyślałem
i na plecy, całą zgraję skrzatów ci wtaskałem.
Pomiń proszę głupowatość i ograniczenie,
starej głowie krasnoluda daj już wybaczenie.
Siądźmy chwilkę, cichuteńko i pomyślmy wspólnie.
Póki co, na liściu rzepa jest całkiem przytulnie.
Myślał chwilę nasz dobrodziej i rzecze stanowczo:
na początek mnie z Antosiem zawieź pod domostwo.
Potem resztę krasnoludków dowieziesz do chaty,
na trzy albo cztery tury podziel małe chwaty.
Jak powiedział tak się stało, biedronka szczęśliwa
niesie ludka i Antosia gdzie jego siedziba.
Dolecieli tak szybciutko, że chłopcy zamarli
gdy nasz owad usiadł sprytnie, przy schodach na darni.
Obaj szybko zeskoczyli z czerwonego grzbietu,
po cichutku się skradają..., - czuć zapach omletu...
Och, mamusia smaży omlet z konfiturą z malin,
pewnie już mnie wyczekuje - Antoś nasz się chwali.
Wejdźmy cicho na parapet - po łodydze malwy
i przez okno zobaczymy, co się może zdarzyć?
Tosiek sprytnie przeskakuje po listeczkach ślaza,
stary krasnal dyszy, wzdycha - zgrywa drzewołaza.
Jakoś wreszcie, cudem wielkim stanęli na oknie
zaglądają już do kuchni, Antoś cicho chrząknie...
Coś..., jakby mu zaschło w gardle - to pewnie z emocji,
ach! - napiłbym się kompotu..., czuję zapach słodki.
Mama krząta się po kuchni, nic nie podejrzewa
smaży omlet, miesza zupę, coś do niej dolewa.
Pewnie zaraz poda obiad - szepce cicho Tosiek,
coś przedsięwziąć więc musimy - mój mądry pilocie.
Myślę chłopcze, że musimy porozmawiać z mamą.
Ażeby jej nie wystraszyć, musisz stać się sobą.
Wypij zatem nektar z róży, spróbuj jej powiedzieć
co widziałeś i gdzie byłeś..., reszta chłopców jedzie...
Kiedy mama twoja będzie poznać nas gotowa,
po kolei nas przedstawisz i spokojna głowa.
Wszystko proste się wydaje, lecz Tosiek nie wierzy
że tak łatwo wszystko pójdzie - chyba sprzeniewierzy...
Nie ma jednak już wyboru - pije nektar słodki
i z okienka jednym susem skacze w dół, na schodki.
Drzwi otwiera... - cześć mamusiu...! - co dzisiaj na obiad?
chociaż chce się opanować, cały już spąsowiał.
Ooo...! Jak dobrze, że już jesteś! Nie muszę cię szukać!
Umyj ręce, wołaj tatę na siostrę zahukaj...

Antoś ręce grzecznie myje..., jak ja jej to powiem...???
Przecież muszę jakoś zacząć - za chwilkę się dowiem...
Umył ręce, przetarł oczy, po izdebce krąży
- Mamo...! - no co moje szczęście...? - zaczął temat drążyć...
... No bo wiesz, jak by powiedzieć.... - wiedz, że dziś nie kłamię!!!
Byłem w wiosce krasnoludków!!! - chyba się załamię...
Oddech Antoś wziął głęboki no..., - już po kłopocie.
Powiedziałem wreszcie prawdę o leśnej przygodzie.
Mama Tośka przytuliła - dzieciątko kochane...
ale ty masz wyobraźnię, bajkami usłaną.
Mamo...! Proszę...! - prawdę mówię, zechciej mi uwierzyć,
że od rana przebywałem wśród leśnej młodzieży!
Ależ tak mój chłopcze miły - mama się uśmiecha,
na co w drzwiach przystanął tata i rozmowy słucha.
No, bo widzisz mój kochany, Antoś mi powiedział:
że dzisiejszy dzień od rana z krasnalkami siedział.
Antek! - tata groźnie mruknął - weź ty się do nauki
i na darmo nie uciekaj, w jakieś głupie bajki.
Tato, toć ja prawdę mówię..., uwierzcie mi proszę!
Jak wam o tym dziś opowiem, niewiarę wypłoszę!
Tacie uśmiech siadł na ustach, mama tez się śmieje...
- zobacz ojciec jak syn dorósł, wśród przyjaciół z kniei...
Antosiowi łzy rozpaczy w oczach się zaszkliły,
nie..., oni mi nie uwierzą - nie ma ludzkiej siły.

Dobrze więc rodzice mili, skoro nie wierzycie
moim słowom, zatem wierzcie w to co zobaczycie.
Pozwól mamo, podejdź tato - ku okienku bieży...,
gdzie załoga już w komplecie, okrutnie się trwoży.
Mama patrzy na rodzica, ten nie wie co robić...
- chodźcie proszę! - Antoś woła, chciałbym was przedstawić.
Tato, chcąc już mieć za sobą wymysły dzieciaka
idzie szybko do okienka, ukarać bystrzaka.
Mama trochę niespokojna, za ojcem się skrada...
... dziecko całkiem mi zgłupiało..., jakaż na to rada...
Antek - odważnie jak nigdy, prostuje się śmiało
i przedstawia swych przyjaciół, raźnie i wesoło.
Pozwól mamo, że rozpocznę moją prezentację
od naszego opiekuna..., co zawsze ma rację!
To jest pan profesor, który wiedzą nas oświeca
i pomaga gdy kłopoty, życie nam zaśmiecą.
Tato widzi, że na oknie coś przecie się rusza...
powolutku się nachyla..., nieśmiało się wzrusza...
Mama też nieśmiało idzie, powoli się schyla...
- o mój Boże! - toż to czary! - z lęku się przechyla...
Tatuś łapie ją w połowie lekkiego omdlenia,
co..., to..., to...., to... jest Antosiu, nie do pomyślenia...!
To są moi przyjaciele - nie bójcie się proszę!
Nieraz przecież mówiliście, o skrzatach na świecie.
Tak! - ale to bajki były i nikt w nie, nie wierzył
a wychodzi, że zasiądę z bajką do wieczerzy...?
Tu nasz belfer nie wytrzymał - Pani mi wybaczy,
że cokolwiek śmiem powiedzieć w drażliwym temacie!
Bardzo przykre to są słowa, dla bajkowych ludzi

bo wskazują - jak dorosłych zmysły, życie studzi!
Na stanowcze takie słowa, rodzice zgłupieli
- skąd mądrości tyle w skrzacie? - uwierzyć nie chcieli...
Ale jak tu nie uwierzyć, co oczy wciąż widzą
uszy słyszą, serce czuje a mózg analizą.
Tato pierwszy się otrząsnął z dziwnego wrażenia.
Dobrze! - mówi, już spokojnie, wystarczy bajczenia...
Jeśli rzeczywiście nie śnię i wszystko jest prawdą,
witam przeto w moich progach istotę pradawną...
Dobrze rzekłeś miły panie - skrzat stary odpowie,
przed wiekami razem z ludźmi żyliśmy w alkowie.
Wszyscy szczerze nas kochali i każde domostwo
za honoru punkt stawiało, krasnali kumostwo.
Zaś obecność nasza w chacie, wnosiła doń szczęście,
zdrowie i dobrobyt ciągły gościł tutaj częściej.
Dzieci od najpierwszych godzin ziemskiego istnienia
krasnoludki piastowały, już od urodzenia.
Mądrość ich szeroko znana, ludziom na usługi
była dana, w ich codziennym życiu - całkiem długim.

Teraz, kiedy świat daleko odszedł od mądrości,
my chochliki się chowamy przed człowieka złością...
Dzisiaj duszki zastąpiły przemyślne roboty,
mechanizmy niedościgłe ziemiańskiej pustoty.
Ale rody skrzatów żyją i mają się dobrze,
odnajdują tych nielicznych, ofiarując szczodrze...
...swoją wiedzę, często pomoc w życiowych kłopotach.
Czasem ludzie wyśmiewają gnomy w anegdotach.
Antoś własnie, jest wśród grona niewielu osóbek,
którym skrzaty pozwoliły, wejść na swój ogródek.
Chłopiec z niego jest wrażliwy i odważny bardzo,
kocha życie i przyrodę, prawdą nie pogardza.
Wybaczcie więc mili ojce małe przekłamanie,
ze wasz Antoś nic nie mówił o skrzatów spotkaniu.
Zresztą, sami dziś widzicie po naszym ujrzeniu,
jakie chłopiec miałby szanse..., w bajki uwierzeniu...?
Tutaj krasnal głowę zwiesił, mocno się zamyślił
czeka na rodziców zdanie..., - wiatr liśćmi szeleści...
Mama patrzy tacie w oczy, łzy w nich wielkie stoją.
Tata wzrokiem w bok ucieka, panuje nastrojom.
Tors wyprężył, nie da poznać co w duszy się dzieje,
kładzie wielką dłoń na oknie i szczerze się śmieje...
A więc - wchodźcie moi mili, na rękę przyjazną
i przyjmijcie tu gościnę i ufność uważną.

Wszystkich, którzy tu przybyli z biedroneczką włącznie
zapraszamy na posiłek, każdy z was niech spocznie.
Stary krasnal otarł łezkę, na dłoń wchodzi śmiało
za nim chłopcy jak mróweczki idą paczką całą.
Tatuś bardzo pomalutku stawia ich na stole,
Antoś łzami się zalewa - poczciwe pacholę...
Tuli mocno się do mamy, papciowi dziękuje
siada wspólnie do obiadu, szczęście delektuje...
Mama zupę już podała, skrzaty wspólnie siedzą
- wokół łyżki, z której wespół, smaczny obiad jedzą.
Obiad trochę się przedłużył, było sporo śmiechu
opowieści o przygodach na jednym oddechu.
Mama z tatą uśmiechnięci, słuchali uważnie
i na wszystkich spoglądali dumnie i poważnie.
Antoś cieszył się ogromnie ze swojego szczęścia,
płakał, skakał i rozrabiał do druhów odejścia.
Bo takowy czas miał nadejść, bo wszystko się kończy...
ale dzisiaj już był pewien - nic ich nie rozłączy.
Tak więc dziatki moje miłe, uwierzcie w krasnale,
bajki, baśnie i przygody nie zbywajcie wcale.
Teraz prędko do łóżeczek wskakujemy wspólnie
i będziemy śnić z Antosiem o leśnej ferajnie.
A gdy rano otworzymy wyspane oczęta,
słonko ciepłe nas powita i rosa w diamentach.
Szybko wtedy pobiegnijcie na zieloną trawę,
bose stópki niech spijają z świeżej rosy strawę.
Potem mamę poprosicie, a może... tatusia?
żeby z wami poszukali kolegów Antosia.