czwartek, 28 lutego 2019

Tłusty czwartek



Moi kochani! Tłusty czwartek! Uwielbiam i pasjami przepadam za tym świętem.
Właściwie słodyczy jadam bardzo mało, można powiedzieć okazjonalnie.
Z utęsknieniem czekam więc na najsłodsze w kalendarzu święto i przez cały ten dzień, bezkarnie objadam się paczkami i faworkami. Od lat moja norma to było dziesięć pączków. W tym roku po zjedzeniu tychże dziesieciu, poczęstowano mnie jeszcze dwoma, które zjadłam ze smakiem.
Całości dopełniły upieczone dzień wcześniej przeze mnie faworki. Pyszności mówię wam.
W tym jednym dniu w roku, pozwalam sobie na całkowitą słodkościową rozpustę.
Czy wiecie dlaczego obchodzimy to święto i skąd się ono wzięło?
Zwyczaj ten zakorzeniony jest jeszcze w czasach antycznych. Jak większość świąt tak i ten zwyczaj przyjęty został przez chrześcijaństwo z pogańskieego zwyczaju a było to świętowanie odejścia zimy i nadejścia wiosny. Na ucztach królowały potrawy bardzo tłuste, mięsa i wina. Zagryzkę stanowiły pączki, ale te przygotowywane były z ciasta chlebowego, nadziewane słoniną i mięsem i smażone w głębokim tluszczu. Były bardzo twarde, jak pisze historyk "Staroświeckim pączkiem trafiwszy w oko mógłby go podsinić." Recepturę zaś do ich przygotowania znajdziecie w dziele Marka Porcjusza Katona "O gospodarstwie wiejskim" - ok. 149 rok p.n.e.
Skąd u nas czwartek właśnie?
Pierwotnie obchodzono pożegnanie z karnawałem we wtorek. W niektórych krajach tak jest do dziś.
Wychodzi na to, że nasi pradziadowie lubili się bawić. Kiedy zabawa zaczynała się rozkręcać, trzeba było ją kończyć o północy, bo wchodził popielec.
Od poniedziałku też nie można było obchodzić święta, bo przygotowania przysmaków należało rozpocząć dzień wcześniej a niedziela nie była do tego odpowiednim dniem.
Niedziela zawsze wymagała odpowiedniej oprawy i przygotowania dla niej samej a takowe rozpoczynało sie już w sobotę po południu.
Piątek na pamiątkę śmierci P. Jezusa wymagał powagi, nie było więc mowy o hulankach.
Został wiec czwartek jako najodpowiedniejszy dzień na rozpoczęcie pożegnania karnawału.
Średniowieczne pisma nawoływały do poszczenia.
"Kto z pogardy dla chrześcijaństwa nie zachowuje czterdziestodniowego postu, powinien umrzeć." - czytamy.
To niewątpliwie mobilizowało ludzi do rezygnowania z jedzenia nie tylko mięsa, ale i jaj, mleka, masła, serów, smalcu w okresie postu. Żeby zaś te kuszące produkty nie zalegały spiżarń, wyjadano je właśnie od tłustego czwartku do środy popielcowej.
Po hucznych i obfitych mięsopustach, następował czterdziestodniowy post. Gospodynie szorowały garnki, żeby broń Boże nie został w nich tłuszcz i do Świąt Wielkiej Nocy jedzono tylko potrawy postne, a to: ziemniaki, kasze, barszcze.
Post upływał na modlitwach i umartwianiu się.
Z czasem odchodzono od tłustych potraw na rzecz delikatnych pączków i faworków zwanych też chrustem. Nazwa pierwsza z francuskiego "faveur" oznacza wąską wstążeczkę, ale faworek nie pochodzi z Francji lecz z Niemiec i Litwy. Nazwa chrust zaś ma typowo słowiańskie pochodzenie, był kojarzony z chrustem zbieranym w lesie na opał.
Zwyczaj jedzenia słodkich pączków pojawił się w Polsce ok. XVII wieku, ale wtedy jego nadzienie stanowił ukryty orzeszek, który miał przynosić wielkie powodzenie i dostatek szczęśliwcowi któremu się przytrafił. Dzisiaj pączki nadziewane są najbardziej wymyślnymi nadzieniami, ale już słodkimi.
Według cukierników idealny pączek dziś ma ważyć 55-70 gramów, mieścić się w dłoni i uwaga: powinien mieć 450-500 kalorii.
Nie przeliczajcie mi błagam dzisiejszych kalorii. Daję radę spokojnie!
Jeszcze na chwilkę wrócimy do historii. Święto to od zawsze zarezerwowane było dla kobiet.
Mogły sobie w tym dniu pozwolić na tańce, śpiewy a nawet spożywanie alkoholu. W tym jedynym dniu górowały nad mężczyznami, ci zaś woleli wtedy schodzić im z drogi.
Może jeszcze napiszę, że to święto ruchome uzależnione od daty Świąt Wielkanocnych.
Przypada w ostatni czwartek przed Wielkim Postem albo inaczej tydzień przed środą popielcową.
Obfitośc pożywienia oraz obowiązkowe tańce, które od zawsze obowiązywały w okresie zapustów dawały także podstawę do wróżb i zaklinania bogatych zbiorów i dostatniego roku. Wierzono w magiczny sens takiego postępowania. Obfitość jedzenia miała spowodować urodzaj i dobrobyt przez cały rok. No to teraz już wiecie, dlaczego co roku objadam się pączkami.
Zatem póki co moi kochani! Bawimy się, objadamy i szykujemy sobie bardzo szczęśliwy i dostatni rok.
Bo przecie: "Kiej ostatki, to ostatki. Niech sie trzęsą babskie zadki!"

                                                                Mięsopusty
Góra chrustu upieczona,
piramida pączków rośnie,
fantazyjnych róż korona
- zakazane w ścisłym poście.

Na ostatki popuść pasa,
tupnij skocznie, strzel kielicha.
Otwórz umysł na grubasa
a restrykcje goń do licha.

Czas zapustów od pradziada
wolnym był od ograniczeń.
Niech cię handra nie dopada
a jak pączuś lśni oblicze.

Podpaś kołdun, spulchnij boczki
uśmiech buzię niech ozłoci.
Choćbyś nie spał znów pół nocki,
rok ten szczęściem się okoci.

Wrzuć na luzik - przysłowiowy,
do przyjaciół zachodź często.
W mięsopusty do rozmowy
konsumuj, zapijaj gęsto.

Niech ten rok jak i zapusty
tęgi i pękaty będzie.
Chude niech bledną oszusty
co kształty mają na względzie.


Znalezione obrazy dla zapytania obrazy darmowe zapusty

poniedziałek, 25 lutego 2019

Co z nami...

Nie odpuszczam tematu. Smog nadal mnie prześladuje.
Nie wiedziałam nic, było w porządku. Im więcej sie dowiaduję tym więcej chcę wiedzieć a przerażenie moje sięga zenitu.
Pierwsze pytanie jakie mi się nasuwa. Czy ludzie, którzy przyczyniają się do wytwarzania smogu mają chociażby blade pojęcie o jego skutkach. Podejrzewam, że większość to całkowici ignoranci tematu a reszta może coś tam słyszała, ale znawcy wśród nich na pewno też są. Jak zdefiniować postępowanie tych ludzi: głupie, bezmyślne a może niemoralne, podłe, perfidne?
To nie jest osądzanie, to rozpaczliwa chęć dotarcia do nieświadomości człowieka!
Znajomość zjawiska jest jeszcze u nas bardzo mała ale z roku na rok to temat coraz częściej poruszany. Świadomość społeczeństwa w tym smutnym problemie ważna jest o tyle, że ludzie mieszkający nawet na teoretycznie bezpiecznych terenach, też są narażeni na działanie smogu.
Zatrute masy powietrza w bardzo krótkim czasie mogą skazić tereny na sporych odległościach od miejsca ich powstania.
Już od kilku lat Polska znajduje się w czołówce krajów przekraczających normy zanieczyszczeń. Skąd się to wzięło?
Przez wiele lat ochrona środowiska w Polsce pozostawiała wiele do życzenia. Zajęto się odbudową później rozbudową a cichy agresor budował huty, fabryki które truły ludzi, degradowały środowisko, niszczyły zabytki itd.... Maksymalnie eksploatowano złoża naturalne, zaczęto świadomie niszczyć ludzi i ich kulturę. Uporczywie łamano wspólnotowe prawa obejmujące dopuszczalne normy jakości powietrza.
Poza tym powojenna bieda wyzwoliła w Polakach chęć rychłego dorobienia się wtedy czegokolwiek. Nowy system dał możliwość szybkiego "ustawienia się". Nagminnie  opuszczano wsie i zaludniano miasta zatrudniając się najczęściej w hutach, fabrykach, kopalniach - wydobywając, przerabiając nasze bogactwa dla okupanta. No i tak to się zaczęło.
Póżniej nastąpiła już czysta eksploatacja wszystkiego co tylko dało się przerobić i zysk, zysk, zysk....
To nastawienie rodaków trwa do dziś i dlatego też, świadomość morderczego zjawiska jest tak mała, bo przecież nikt nie ma czasu na takie głupoty. Wszyscy jakoś żyją to i nam nic nie będzie. Szkoda, że nie są mocno naświetlane i przekazywane w środkach masowych, statystyczne choroby i zgony zwiazane z tym zjawiskiem.
Ja tak tylko bardzo ogólnikowo podpowiem wam, że 12% zgonów w Polsce zwiazanych jest ze smogiem. W samym Krakowie z tego powodu umiera rocznie 400-600 osób.
Styczeń 2017 roku to najgęstszy od kilku lat smog w Krakowie. W tym miesiacu nastąpiło o 25% więcej zgonów niż w tym samym okresie w latach poprzednich.   
W takim jednym miesiącu z powodu smogu mogło umrzeć ponad 300 osób! Szpitale pękały w szwach. Przez cały miesiąc miasto się dusiło bo normy przekroczone były nawet ośmiokrotnie. Minęły dwa lata.
Smog wisi nad Krakowem jeszcze gęściejszy. Co dalej?
Przybliżę wam nieco te magiczne znaki, które są dostępne w informacjach ale jeszcze nie wszyscy wiemy o co chodzi. Tak więc:
- PM (particulate matter) - to cząstki stałe
- SPM (suspendet particulate matter) - to zawieszone cząstki stałe
- um - to mikrometr (zwany również mikronem). Jest jedną milionową metra.
- Pył PM10 - to mieszanina substancji organicznych i nieorganicznych oraz substancji toksycznych. Średnica jego czasteczek to ok. 10 mikronów, dlatego z łatwościa dociera do płuc poprzez górne drogi oddechowe.
- Pył PM 2,5 - ten z kolei jest bardziej niebezpieczny dla zdrowia przez swój mniejszy rozmiar, drobinki więc trafiają nie tylko do płuc lecz także do pęcherzyków płucnych, a stamtąd do krwioobiegu.
- Benzo(a)piren - to zwiazek chemiczny, silnie rakotwórczy i mutagenny. Posiada też zdolność kumulowania sie w organiźmie. To właśnie ten czynnik na codzień przyczynia sie do podrażnień gardła, oczu, nosa i oskrzeli. Benzen z kolei wpływa na redukcję materiału genetycznego komórek, co z kolei powoduje powstawanie nowotworów.
Jakie mamy w Polsce normy dotyczące wysokości skażenia pyłami zawieszonymi?
Dla mikropyłów PM10 poziom dopuszczalny - powyżej 50mg/m3.
Oznacza to, że jakość powietrza nie jest dobra ale nie zagraża ludzkiemu zdrowiu.
Poziom informacyjny - to 200mg/m3.
Oznacza on, że trzeba ograniczyć aktywność na powietrzu bo norma przekroczona jest czterokrotnie.
Dla porównania, poziom informacyjny w Finlandii i Włoszech to 50mg/m3, na Węgrzech i Szwajcarii 75mg/m3.
Wreszcie poziom alarmowy - to 300mg/m3 w Polsce. Jest najwyższy w liberalnej skali i oznacza, że dopuszczalną normę przekroczono sześciokrotnie i nie muszę was chyba oświecać, co to znaczy?
I znów dla porównania. Poziom alarmowy w Czechach to 100mg/m3, we Francji 80mg/m3 a w Belgii 70mg/m3.
Gdyby na przykład w Polsce obowiązywały normy belgijskie lub francuskie dotyczące poziomu alarmowego, to w oparciu o pomiary w centrum Krakowa z 2017 roku, normy zostały przekroczone przez 64 dni. według polskich norm były to tylko 2 dni.
Dlaczego właśnie w Polsce wprowadzono najbardziej liberalne w całej Europie normy zanieczyszczeń? Czyżby uznano, że nasze drogi oddechowe są bardziej odporne niż innych europejczyków?
Kochani! Musicie mieć świadomość jednego faktu.
Nie ma bezpiecznego poziomu zanieczyszczeń powietrza!
Nawet niskie stężenie substancji toksycznych w powietrzu szkodzi zdrowiu.
Normy określane przez organizacje międzynarodowe, wskazują jedynie od kiedy zaczyna być bardzo źle!

                                                                   SMOG

Leniwie, powoli, ospale
rozciąga zszarzałe ramiona.
Cichutko, podstępnie, wytrwale
żelazo, stal, marmur pokona.

Uparcie, cierpliwie, niezłomnie
przenika przez każdą materię.
Rozrasta się wciąż ogromnie
człowiek mu zasila baterie.

Nad miastem rozciągnął się chmurą
przeniknął do mieszkań, do piwnic.
Kapotą śmierdzącą i burą
próbuje tok życia udziwnić.

Zagląda do kuchni, pokoi.
Staruszkom zamyka oczyska
i dziecko też się go nie boi.
Na niecnych zamiarach znów zyskał.

Przez nos, buzię, skórę i pory
pożera cielesną powłokę.
Za czas jakiś przyjdzie po zbiory
i powie: tak gramy na zwłokę.

Przeciąga nad rzeką, pod mostem
otulił pisklaki kaczątek.
Słowikom w świergocie miłosnym
zaniemógł gardziołka, malkontent.

Snuje się w nas, między nami
cuchnąca, sczerniała kostucha.
Niechciana oknami i drzwiami
o końcu nam szepcze do ucha.



Podobny obraz


piątek, 22 lutego 2019

Co z nami......

Dziś bardzo trudny temat, który myślę nie tylko mi spędza sen z powiek, zanieczyszczenie a konkretnie wszechobecny smog.
Skąd wzięło się to słowo?
Etymologia tego wyrazu ma swoje korzenie w dwóch anglojęzycznych słowach: smoke - dym i fog-mgła. Najprościej mówiąc to sztuczne zjawisko składające się ze związków chemicznych oraz pyłów zawieszonych, wyprodukowane oczywiście przez człowieka.
Smog towarzyszy ludziom od ok. 150-200 lat. Najwcześniej pojawił się w Anglii gdzie na szerszą skalę zaczęto używać węgla.
Kulminacja smogu to połowa XX wieku w Londynie, gdzie ochłodzenie powietrza zmusiło ludzi do intensywniejszego palenia w piecach a w gęstych londyńskich mgłach pył nie rozpraszał się, nastąpiły natomiast reakcje chemiczne i wydzielenie się kwasu siarkowego. Stąd też nazwa zjawiska.
W tym okresie smog zabił około 12 000 londyńczyków na skutek niedotlenienia oraz uszkodzenia górnych dróg oddechowych.
W Anglii poradzono sobie z tym problemem. A jak będzie u nas?
Posiłkuję się historią żebyście mieli świadomość, że nie jest to problem nieznany w przeszłości.
Wszystko więc co nastąpiło później jest głupotą, ewidentnym zaniedbaniem lub świadomym, nieodpowiedzialnym działaniem człowieka.
Najbardziej groźnym źródłem smogu jest niewątpliwie efekt spalania niskiej jakości węgla oraz śmieci w kotłach CO.
Do lat 90-ych w Polsce palono nie najgorszej jakości węglem oraz drewnem.
Do niedawna nie były dostepne na rynku odpady powstałe w procesie produkcji grubego węgla kamiennego. Od niedawna miał, pył i flot (ekogroszek) są dostępne i chętnie kupowane bo cena ich jest dużo niższa i chociaż ich wydajność opałowa jest tak niska, że właściwie nieopłacalna, pęd Polaków do wszystkiego co najtańsze zagłusza racjonalne myślenie za to skutecznie tworzy coraz bardziej szkodliwy smog.
W tamtych czasach było niewiele plastiku. Napoje były w szklanych butelkach a reklamówki wykorzystywano maksymalnie.
Dziś w przeciętnym gospodarstwie, każdego dnia wypełniamy kosze po brzegi śmieciami z tworzyw sztucznych, bo wszystkie produkty dla wątpliwej wygody i jeszcze bardziej wątpliwej higieny pakowane są w tani plastik. Te zaś odpady najprościej jest spalić, bo.....
Nie płacimy za wywóz śmieci no i oczywiście zawsze to darmowy wkład do pieca.
To, że przy tym spalaniu wydzieli się wyjatkowo szkodliwa substancja benzoalfapiren (związek chemiczny złożony z węgla i wodoru) powodujący raka, właściwie nikogo nie obchodzi.
To podstawowe źródło powstawania smogu ale nie jedyne.
Drugim problemem w tej kwestii są zanieczyszczenia pochodzenia komunikacyjnego.
Kraków należy do czołówki najbardziej zakorkowanych miast na świecie.
Do tego dołożyć trzeba fakt, że statystycznie jeździmy wiekowymi autami, te zaś nie spełniają aktualnych norm emisji spalin a często też usuwane przez oszczędnych katalizatory i filtry cząstek stałych powodują znaczące pogorszenie stanu powietrza.
Jeżeli złożymy te czynniki w jedną całość czyli: galopująco zwiększająca się ilość samochodów oraz wynikające z tego też ogromne korki, wiekowość i nienormatywność pojazdów, tworzy się obraz miasta uduszonego spalinami.
Poruszające się samochody oprócz wydzielania trujących spalin, powodują także podnoszenie się pyłu zalegającego na ulicach a to w niektórych punktach miasta zwiększa stężenie zanieczyszczeń nawet do 50%. Czy systematyczne zmywanie szlaków komunikacyjnych też jest przez miasto nie do przeskoczenia?
Bardzo niekorzystne dla Krakowa jest jego położenie.
Miasto usytuowane w dolinie Wisły z trzech stron otoczone wzniesieniami ma bardzo ograniczone warunki przewietrzania się.
Więcej niż połowa roku to czas bezwietrzny albo wiatr nie przekraczjący 2m/s.
Kiedyś, kiedy smog jeszcze nie atakował miasta tak bardzo, mądrzy krakowianie planowali urbanistykę miasta zachowując bezwzględnie pasy zieleni i wolnej przestrzeni pozwalające na swobodny przepływ powietrza przez miasto. Był to początek XX wieku.
Dziś w dużych miastach możemy jedynie ratować pozostałości po niegdysiejszych klinach napowietrzających.
I znowu władza, łatwy zysk, krótkowzroczność i bezmyślność ludzka doprowadziły do szczelnego zabudowania tych kanałów życia.
Najgorszym jednak co wymyślono było umiejscowienie na szlakach tych korytarzy fabryk, wyziewy których wiatry wtłaczają do miast.
Wiemy również, że lwia część krakowskiego zanieczyszczenia to emisja napływowa czyli przywiewanie skażonego powietrza z miejscowości przylegających do miasta. Dlaczego więc dofinansowanie i wymiana pieców węglowych nie obejmuje swoim zasięgiem wszystkich gmin w Polsce???
Oczywiście odpowiednie planowanie i gospodarowanie przestrzenią są bardzo skomplikowane i wymagają wtedy wyjścia z planowaniem poza obręb miasta, ale przecież o to powinno rozchodzić się wszystkim rodakom. Wzajemna współpraca na pewno przyniosłaby korzyści i miastu i terenom okalającym.
Nastepny problem to przemysł. Chociaż największe huty częściowo wygaszono, nadal trują swoimi wyziewami.
Dalej funkcjonują elektrociepłownie i elektrownie, czy aby na pewno już zabezpieczone i wyposażone w odpowiednie filtry?
Piszę jako całkowity laik. Nie jestem nawet najsłabszym ekspertem w tej dziedzinie. To zwykłe, proste, chłopskie myślenie. A może należałoby czasem posłuchać prostych ludzi?
Skoro powstała już idea likwidacji kotłów CO, niechże obejmie ona cały kraj bez wyjątku!
Powiecie, że nie ma pieniędzy!
Zastanowiłabym się z czego w przyszłościowym rozrachunku nasze dzieci skorzystałyby więcej.
Z 500+ co miesiąc, które najczęściej idzie na lekarstwa, które znów nieodwracalnie i dodatkowo niszczą im zdrowie, czy przeznaczenie tych pieniążków na zorganizowanie im czystego powietrza w którym z pewnością mniej by chorowały teraz i w przyszłości?
To oczywiście skrajny przykład, myślę i bez drastycznych posunięć można by uporać się z tym tematem.
Dalej. Jeżeli już zostały nieodwracalnie zabudowane korytarze powietrzne, to może teraz (też sztucznie) zaczniemy sterować w obrębach naszych aglomeracji ruchami powietrza. Możemy przecież budować maksymalnie strefy zieleni, które mając niższą temperaturę od zabudowy spowodują wewnętrzne ruchy powietrza te zaś będą rotować z powietrzem skażonym.
Co więcej. Skoro ojcowie miasta nie myśleli o problemie zabudowując korytarze powietrzne bo to z kolei potęgowalo zamożność miasta, niechże teraz to bogate miasto stać będzie na puszczenie darmowej komunikacji. Znikną korki, autobusy będą jeździć bardzo regularnie a za oszczędzone pieniążki (spalane wcześniej w korkach) odwiedzimy krakowskie zabytki, muzea, restauracje itd.
Ludzie będą spokojniejsi bardziej zrelaksowani i mniej zatruci.
Poza tym.... Skoro tak wielu ludzi stać na samochody, widocznie są za tanie w utrzymaniu.
Podwyższenie zaś podatku od samochodów starych uważam wręcz za nieodzowne. Sama posiadam taki właśnie samochód ale jeżeli nie będzie mnie stać na jego utrzymanie to go wyzbędę.
Nikt nie zmusiłby mnie (chociaż nie mam takiej potrzeby) żebym dojeżdżała do pracy tracąc czas, zdrowie i pieniądze w kilkugodzinnych korkach. Zawsze tą trasę można przebyć przynajmniej na jakimś odcinku tramwajem a gdyby nie było zatorów to spokojnie jednym autobusem.
W mojej rodzinie jest jeden samochód ale znam rodziny trzy lub czteroosobowe gdzie są trzy lub cztery stare samochody. Kochani!!! O co tutaj chodzi...???
Jak przemówić do ludzi, żeby zaczęli myśleć w kategoriach istnienia a nie posiadania.
Dlaczego czlowiek jest istotą tak bardzo standartową?
Dlaczego nie potrafimy myśleć i żyć zgodnie z naszą naturą?
Dlaczego nie chcemy robić tego co według nas jest dobre dla naszego tu istnienia?
Zawsze nasze wartości przytłaczają wartości sąsiada, znajomego itd. Chcąc utrzymać te głupie i bezsensowne standarty, wyzbywamy się siebie i w baranim pędzie usiłujemy dotrzymać im kroku.
Po co? Nikt mi przecież nie powie, że uważa za najlepsze dla siebie i swoich bliskich dorobienie się wielkiego majatku nie ważne jakim kosztem?
A może rzeczywiście większość z was tak myśli...???
Te dywagacje osłabiły mnie i jeszcze bardziej zaniepokoiły.
Jedno wiem na pewno!
Jeżeli człowiek nie zaprzestanie ingerować bez opamiętania w prawa natury dla rozwoju pseudocywilizacji, nasz koniec jest nieuchronny, szybki i niestety bardzo bolesny.
Dlaczego napisałam "pseudocywilizacji"?
Ponieważ uważam, że cywilizacja z prawdziwego zdarzenia powinna rozwijać się w całkowitej zgodzie i harmonii z naturą i jej prawami. Taka mądrość człowieka rzeczywiście mogłaby osiągnąć szczyty bez niepotrzebnej ingerencji w życie.
To zaś co dzieje się na świecie to całkowita destrukcja planety i życia na niej.
A błąd jest taki prozaiczny, władza i posiadanie.
Życie bardzo szybko mija. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z faktu, że w zaświaty nie zabierzemy nawet własnego ciała bo to też stanie się prochem z którego powstało.
Po co ci więc człowieku ta władza? Po co ci bogactwo i zaszczyty?
Twoje dzieci są tak samo wyposażone jak i ty i dla nich tak jak i tobie Bóg oddał ziemię w posiadanie. Wyposażając je we wszystko myślisz, że je uszczęśliwisz? Przeżyjesz za nich część ich życia z którym nie będą wiedzieć co później zrobić. Zabierzesz im radość zdobywania i zwykłych ludzkich sukcesów. Myślisz, że to dla nich takie dobre? Ktoś kiedyś powiedział takie mądre słowa: "nie budujcie dzieciom wspanialych okrętów, nauczcie je porządnie pływać" - nic dodać nic ująć.
Sami tworzycie oligarchów a później na nich narzekacie. 
Zostawcie swoim dzieciom spokojną, nieskażoną ziemię a oni już sobie poradzą.
Po co więc to chore zdobywanie ponad miarę, okaleczanie siebie i swoich potomków?
Po co skazywanie planety na zagładę?
Chyba już nigdy nie zrozumiem tego fenomenu ludzkiej głupoty i hipokryzji!

                                                                   Pokłosie...

Milusinski mój... malutki. Ukochany nasz, słodziutki.
Skarbie ty najdroższy w świecie, rośnij zdrowo nasze dziecię.
Dziadek z babcią tulą wnusia, po pulchniutkich głaszczą nóziach.
Zakochani nieprzytomnie i szczęśliwi znów ogromnie,
że Bóg w swojej łaskawości, na ostatnie lat starości
zesłał im ten dar istnienia, dla bolączek zapomnienia.
O miłości zaś rodziców cóż tu mówić. W swym dziedzicu
widzą sedno swoich marzeń i najwyższych lotów zdarzeń.
Szczęśliwymi wszyscy byli, aż kiedyś zauważyli,
że dzieciątko wypieszczone jakoś blado wita dzionek.
Oczka przygaszone, smutne. Rączęta w pozie pokutnej.
Mama biegnie po termometr, ojciec włosy rwie przez moment.
Dziadek tylko trzyma rezon jak przystoi być żolnierzom.
Trzeba mocniej nagrzać w domu i nie trzeba mieć dyplomu,
że dziecina przeziębiona widać przecież po symptomach.
Dawaj babciu te odpady, koszów naszych wszystkich składy,
dziadziuś palił mocno będzie, wnusia mając dziś na względzie.
Babcia kosze wyczyściła, stary cedzak dorzuciła
co tam, niech dziecku na zdrowie, będzie - głośno babcia powie.
I już czarny dym z komina głosi wszystkim tą nowinę,
że u państwa Xpalińskich, ciepło niczym w łaźniach fińskich.
Zaś rodzice kreatywnie, dość spokojnie, bez usztywnień
rzeczowo komunikuja, do lekarza się szykują.
Dziecko płaczem się zanosi, babcia husia, tuli, nosi...
Mama krzyczy: gdzie są klucze? - ojca auto zabrać muszę...
Może moim jedź kochanie, mąż ofiarny na wezwanie.
W moim będzie mu najcieplej, babci górę znów wziął refleks.
Dziadek, co od pieca wrócił swoje zdanie też dorzucił.
Dla naszego aniołeczka, jedynego gołąbeczka,
wszystkie cztery odpalimy i dzieciątko odstawimy
do lekarza, do apteki fachowej szukać opieki.
Wnusio rósł chorując często, antybiotyk łykał gęsto.
Mama dnia któregoś, blada... oświadczyła: po naradach
na konsylium mądrzy ludzie, po badaniach, wszelkim trudzie
oznajmili wieść nam srogą. Z naszą bardzo źle niebogą.
Złe bakterie i alergie odbrały mu energię
a na domiar tych niedoli, astma mocno w nim swawoli.
Nestor cybuch gęsto dmucha, szepnął babci coś do ucha
i na forum tym rodzinnym, głos odezwał się niewinny.
Taż to smogu jest przyczyna! Jakaż nasza w tym jest wina!?
To przywódcy tak sprawili, że kraj cały nam skazili.
Cóż my biedni dziś poczniemy? W takim kraju żyć musiemy.


Podobny obraz

czwartek, 14 lutego 2019

Walentynki



Znów minął rok. Czas biegnie tak szybko i nieubłaganie, że nieraz nie nadążam.
Wydaje się, że wczoraj pisałam post o Św. Walentym a tu już minął rok.
Znów będę Was zachęcać żebyście na chwilkę przystanęli i spokojnie pomyśleli o swoim życiu.
Co w nim jest dla Was ważne a co mniej. Czy jesteście szczęśliwi czy nie?
To bardzo proste pytania a jednocześnie bardzo skomplikowane.
Dla mnie wlaściwie wszystko już jest proste i chociaż pewnie życie zaskoczy mnie jeszcze nie raz na dzień dzisiejszy znów dowiedziałam sie o sobie czegoś nowego i chyba budujacego.
Jak wiecie życie mnie nie rozpieszczało i nie rozpieszcza mnie do dziś, ale......
Posłuchajcie wypocin starej i już trochę doświadczonej kobiety.
Całe swoje życie marzyłam o rodzinie z prawdziwego zdarzenia, o mężczyźnie dla którego będę ważna tylko ja i nasza rodzina, o zwykłych troskach i radościach dnia codziennego.
Niestety, nic z tych rzeczy nie udalo mi się osiągnąć.
Owszem mam najcudowniejsze dzieci na świecie ale nie wychowały się w pełnej i kochającej rodzinie. W czasie kiedy najbardziej potrzebowały ojca jego niestety nie było. Kiedy trzeba było zapracować na ich utrzymanie też go nie było. Kiedy trzeba było wziąć odpowiedzialność za nowe życie też go nie było.
Kiedy trzeba było okazać miłość, wsparcie, pomoc, lojalność też go nie było.
Podobnie było w moim drugim i niestety trzecim i ostatnim związku.
Co jest do cholery, pytam siebie?
Jeżeli czegoś nie rozumiesz, zajrzyj w głąb swojej duszy.
Zajrzałam. Ciekawi jesteście co tam zobaczyłam. Ano zobaczyłam.
Małe, zastraszone, wylękłe dziecko. Zapłakane niebożę nie umiejące sobie poradzić w życiu.
Gdzie tkwi błąd???
Myślę, że gdzieś popełniono błąd w moim wychowaniu.
Nie chciałabym tu broń Boże rozliczać mojej naprawdę kochanej rodziny o złe intencje, ale w ferworze pracy na roli chyba trochę zapomniano o dzieciach i chyba wtedy czyli około pięćdziesięciu lat temu kiedy wartości były troszeczkę inne niż dzisiaj unicestwiono we mnie poczucie własnej wartości i godności. Nauczono mnie być poddaną, służącą wszystkim i pokorną. Całości dopełniła przyroda, która nauczyła mnie wielkiej miłości i oddania, uczciwości i prostoty.
Cały ten zlepek wydał osobowość bardzo słabą, bez poczucia własnej wartości i jakiejś danej przez Boga doskonałości.
Po rozliczeniu siebie stwierdzam, że wszystkie moje życiowe niepowodzenia to moja i tylko moja wina. Nigdy nie umiałam dokonywać właściwych wyborów chociaż nawet przed takimi można się obronić i spróbować je zmienić. Tego też nie umiałam. Mogłam tylko służyć a na moim oddaniu, wielkich i szczerych uczuciach niższe wartości urządzały sobie żer i pożywkę dla swoich słabości.
Moi partnerzy bardziej niż ja sama mieli świadomośc mojej wartości i wykorzystywali to do maksimum, budując na tej silnej opoce swoje wątpliwe ego.
Dziś dotarło do mnie wreszcie jakim jestem wartościowym człowiekiem.
Kocham ludzi, kocham życie. Zawsze najbardziej bałam sie skrzywdzić innego człowieka.
Ze wszystkich moich sił staram się pomagać ludziom nie oczekując niczego w zamian. Sam fakt, że ktoś jest szczęśliwy bo mogłam mu pomóc jest dla mnie największą radością na świecie.               
Czyżbym zaczęła sie gloryfikowac? Uwierzcie mi, że nie. Tak mam i bardzo bym chciała żeby wszyscy tak mieli. Świat byłby dużo prostszy.
Przepraszam Was, że trochę rozpisałam się o sobie ale są Walentynki i jest mi bardzo smutno bo znów jestem sama. Dlaczego? Bo znów ktoś chciał zbudować swoją osobowość i rozwinąć swoje ego na mojej naiwności.
Piszę to też jako kolejną przestrogę dla Was. Zanim pokochacie poznajcie osobę, którą chcecie pokochać. Bądźcie pewni, że naprawdę na to zasługuje i nie wykorzysta Was do spełnienia swoich  celów. Jeżeli wcześniej tego nie zauważycie bedziecie bardzo cierpieć a tego Wam w takim dniu nie życzę.
Nie jest tak źle jak myślicie. Mam wokół swoje dzieci, którym udało się znaleźć wspaniałych partnerów, być może dlatego, że pozwalałam spokojnie rozwijać się ich osobowościom. To ludzie mądrzy i znajacy swoją wartość. Są szczęśliwi a ja z nimi.
Błagam Was!!! Zawsze nade wszystko szanujcie miłość o której tyle się mówi. To jedyne uczucie, które zachowa w Was człowieczeństwo. Pamiętajcie, że każdy z nas dostaje to uczucie raz w życiu. Jeżeli go nie dostrzeżecie albo zniszczycie, już drugi raz się nie pojawi.
Tak jak pisałam we wcześniejszym poście, dawno temu ktoś pokochał mnie tak bardzo, że czułam to każdą cząstką mojego ciała i duszy. Byłam w związku, co prawda już kulejącym ale były dzieci. Uciekłam od tego uczucia i udałam, że go nie zauważyłam. Tak nakazywały prawa ludzkie. Czy aby prawa boskie też???
Jestem za głupia, żeby w tym temacie podejmować dyskusję. Niedosyt jednak pozostał i świadomość, że skoro raz nie skorzystałaś z tego co ci zesłano więcej tego nie dostaniesz!
Nigdy więcej nie będę już szukać miłości bo wiem, że jej nie dostanę.
Spróbuję jednak zbudować resztę mojego życia na świadomości, że jestem wspaniałym człowiekiem i cudowną kobietą. Mam wielkie serce i wiele do zaoferowania. Chciałabym żebyście przede wszystkim wy kochane Panie zdały sobie sprawę, jakie jesteście wspaniałe i że wiele możecie jeszcze dać światu i ludziom.
Kocham Was wszystkich i życzę sobie i Wam żebyście potrafili kochać. Tak po prostu. Bez zahamowań i podtekstów. Szczerze i bezinteresownie z nadzieją, że ktoś to zobaczy, doceni i odwzajemni. Bądźcie proszę naprawdę szczęśliwi. To jest takie proste.

                             
                                                        Miłośc prawdziwa

Czy miłość mądra, czy miłość głupia
miłość miłością jest.
Nie trzeba mówić, wystarczy słuchać
to zwykły życia test.
Jeśli ją znajdziesz, rozwiń parasol
by ją ochronić.
Przed deszczem, burzą, próżnym głuptasom
wstępu zabronić.
Chuchaj i dmuchaj, sprawdzaj codziennie
czy wzrasta cicho.
Ona od wieków, zawsze niezmiennie
pali ognicho.
Od ciebie tylko, będzie zależeć
bracie kochany,
czy będziesz sercem dla niej czy zwierzem
który ją zrani.
Gdy ją przygarniesz, w sercu ugościsz
Bóg będzie z Tobą.
Jeśli ją zranisz, w swojej butności
daj lepiej nogę.
Fatum Cię zawsze będzie szukało
na życia drogach.
Mnie właśnie tak się w życiu dostało.......
.... brak siły w nogach.