Dziś bardzo trudny temat, który myślę nie tylko mi spędza sen z powiek, zanieczyszczenie a konkretnie wszechobecny smog.
Skąd wzięło się to słowo?
Etymologia tego wyrazu ma swoje korzenie w dwóch anglojęzycznych słowach: smoke - dym i fog-mgła. Najprościej mówiąc to sztuczne zjawisko składające się ze związków chemicznych oraz pyłów zawieszonych, wyprodukowane oczywiście przez człowieka.
Smog towarzyszy ludziom od ok. 150-200 lat. Najwcześniej pojawił się w Anglii gdzie na szerszą skalę zaczęto używać węgla.
Kulminacja smogu to połowa XX wieku w Londynie, gdzie ochłodzenie powietrza zmusiło ludzi do intensywniejszego palenia w piecach a w gęstych londyńskich mgłach pył nie rozpraszał się, nastąpiły natomiast reakcje chemiczne i wydzielenie się kwasu siarkowego. Stąd też nazwa zjawiska.
W tym okresie smog zabił około 12 000 londyńczyków na skutek niedotlenienia oraz uszkodzenia górnych dróg oddechowych.
W Anglii poradzono sobie z tym problemem. A jak będzie u nas?
Posiłkuję się historią żebyście mieli świadomość, że nie jest to problem nieznany w przeszłości.
Wszystko więc co nastąpiło później jest głupotą, ewidentnym zaniedbaniem lub świadomym, nieodpowiedzialnym działaniem człowieka.
Najbardziej groźnym źródłem smogu jest niewątpliwie efekt spalania niskiej jakości węgla oraz śmieci w kotłach CO.
Do lat 90-ych w Polsce palono nie najgorszej jakości węglem oraz drewnem.
Do niedawna nie były dostepne na rynku odpady powstałe w procesie produkcji grubego węgla kamiennego. Od niedawna miał, pył i flot (ekogroszek) są dostępne i chętnie kupowane bo cena ich jest dużo niższa i chociaż ich wydajność opałowa jest tak niska, że właściwie nieopłacalna, pęd Polaków do wszystkiego co najtańsze zagłusza racjonalne myślenie za to skutecznie tworzy coraz bardziej szkodliwy smog.
W tamtych czasach było niewiele plastiku. Napoje były w szklanych butelkach a reklamówki wykorzystywano maksymalnie.
Dziś w przeciętnym gospodarstwie, każdego dnia wypełniamy kosze po brzegi śmieciami z tworzyw sztucznych, bo wszystkie produkty dla wątpliwej wygody i jeszcze bardziej wątpliwej higieny pakowane są w tani plastik. Te zaś odpady najprościej jest spalić, bo.....
Nie płacimy za wywóz śmieci no i oczywiście zawsze to darmowy wkład do pieca.
To, że przy tym spalaniu wydzieli się wyjatkowo szkodliwa substancja benzoalfapiren (związek chemiczny złożony z węgla i wodoru) powodujący raka, właściwie nikogo nie obchodzi.
To podstawowe źródło powstawania smogu ale nie jedyne.
Drugim problemem w tej kwestii są zanieczyszczenia pochodzenia komunikacyjnego.
Kraków należy do czołówki najbardziej zakorkowanych miast na świecie.
Do tego dołożyć trzeba fakt, że statystycznie jeździmy wiekowymi autami, te zaś nie spełniają aktualnych norm emisji spalin a często też usuwane przez oszczędnych katalizatory i filtry cząstek stałych powodują znaczące pogorszenie stanu powietrza.
Jeżeli złożymy te czynniki w jedną całość czyli: galopująco zwiększająca się ilość samochodów oraz wynikające z tego też ogromne korki, wiekowość i nienormatywność pojazdów, tworzy się obraz miasta uduszonego spalinami.
Poruszające się samochody oprócz wydzielania trujących spalin, powodują także podnoszenie się pyłu zalegającego na ulicach a to w niektórych punktach miasta zwiększa stężenie zanieczyszczeń nawet do 50%. Czy systematyczne zmywanie szlaków komunikacyjnych też jest przez miasto nie do przeskoczenia?
Bardzo niekorzystne dla Krakowa jest jego położenie.
Miasto usytuowane w dolinie Wisły z trzech stron otoczone wzniesieniami ma bardzo ograniczone warunki przewietrzania się.
Więcej niż połowa roku to czas bezwietrzny albo wiatr nie przekraczjący 2m/s.
Kiedyś, kiedy smog jeszcze nie atakował miasta tak bardzo, mądrzy krakowianie planowali urbanistykę miasta zachowując bezwzględnie pasy zieleni i wolnej przestrzeni pozwalające na swobodny przepływ powietrza przez miasto. Był to początek XX wieku.
Dziś w dużych miastach możemy jedynie ratować pozostałości po niegdysiejszych klinach napowietrzających.
I znowu władza, łatwy zysk, krótkowzroczność i bezmyślność ludzka doprowadziły do szczelnego zabudowania tych kanałów życia.
Najgorszym jednak co wymyślono było umiejscowienie na szlakach tych korytarzy fabryk, wyziewy których wiatry wtłaczają do miast.
Wiemy również, że lwia część krakowskiego zanieczyszczenia to emisja napływowa czyli przywiewanie skażonego powietrza z miejscowości przylegających do miasta. Dlaczego więc dofinansowanie i wymiana pieców węglowych nie obejmuje swoim zasięgiem wszystkich gmin w Polsce???
Oczywiście odpowiednie planowanie i gospodarowanie przestrzenią są bardzo skomplikowane i wymagają wtedy wyjścia z planowaniem poza obręb miasta, ale przecież o to powinno rozchodzić się wszystkim rodakom. Wzajemna współpraca na pewno przyniosłaby korzyści i miastu i terenom okalającym.
Nastepny problem to przemysł. Chociaż największe huty częściowo wygaszono, nadal trują swoimi wyziewami.
Dalej funkcjonują elektrociepłownie i elektrownie, czy aby na pewno już zabezpieczone i wyposażone w odpowiednie filtry?
Piszę jako całkowity laik. Nie jestem nawet najsłabszym ekspertem w tej dziedzinie. To zwykłe, proste, chłopskie myślenie. A może należałoby czasem posłuchać prostych ludzi?
Skoro powstała już idea likwidacji kotłów CO, niechże obejmie ona cały kraj bez wyjątku!
Powiecie, że nie ma pieniędzy!
Zastanowiłabym się z czego w przyszłościowym rozrachunku nasze dzieci skorzystałyby więcej.
Z 500+ co miesiąc, które najczęściej idzie na lekarstwa, które znów nieodwracalnie i dodatkowo niszczą im zdrowie, czy przeznaczenie tych pieniążków na zorganizowanie im czystego powietrza w którym z pewnością mniej by chorowały teraz i w przyszłości?
To oczywiście skrajny przykład, myślę i bez drastycznych posunięć można by uporać się z tym tematem.
Dalej. Jeżeli już zostały nieodwracalnie zabudowane korytarze powietrzne, to może teraz (też sztucznie) zaczniemy sterować w obrębach naszych aglomeracji ruchami powietrza. Możemy przecież budować maksymalnie strefy zieleni, które mając niższą temperaturę od zabudowy spowodują wewnętrzne ruchy powietrza te zaś będą rotować z powietrzem skażonym.
Co więcej. Skoro ojcowie miasta nie myśleli o problemie zabudowując korytarze powietrzne bo to z kolei potęgowalo zamożność miasta, niechże teraz to bogate miasto stać będzie na puszczenie darmowej komunikacji. Znikną korki, autobusy będą jeździć bardzo regularnie a za oszczędzone pieniążki (spalane wcześniej w korkach) odwiedzimy krakowskie zabytki, muzea, restauracje itd.
Ludzie będą spokojniejsi bardziej zrelaksowani i mniej zatruci.
Poza tym.... Skoro tak wielu ludzi stać na samochody, widocznie są za tanie w utrzymaniu.
Podwyższenie zaś podatku od samochodów starych uważam wręcz za nieodzowne. Sama posiadam taki właśnie samochód ale jeżeli nie będzie mnie stać na jego utrzymanie to go wyzbędę.
Nikt nie zmusiłby mnie (chociaż nie mam takiej potrzeby) żebym dojeżdżała do pracy tracąc czas, zdrowie i pieniądze w kilkugodzinnych korkach. Zawsze tą trasę można przebyć przynajmniej na jakimś odcinku tramwajem a gdyby nie było zatorów to spokojnie jednym autobusem.
W mojej rodzinie jest jeden samochód ale znam rodziny trzy lub czteroosobowe gdzie są trzy lub cztery stare samochody. Kochani!!! O co tutaj chodzi...???
Jak przemówić do ludzi, żeby zaczęli myśleć w kategoriach istnienia a nie posiadania.
Dlaczego czlowiek jest istotą tak bardzo standartową?
Dlaczego nie potrafimy myśleć i żyć zgodnie z naszą naturą?
Dlaczego nie chcemy robić tego co według nas jest dobre dla naszego tu istnienia?
Zawsze nasze wartości przytłaczają wartości sąsiada, znajomego itd. Chcąc utrzymać te głupie i bezsensowne standarty, wyzbywamy się siebie i w baranim pędzie usiłujemy dotrzymać im kroku.
Po co? Nikt mi przecież nie powie, że uważa za najlepsze dla siebie i swoich bliskich dorobienie się wielkiego majatku nie ważne jakim kosztem?
A może rzeczywiście większość z was tak myśli...???
Te dywagacje osłabiły mnie i jeszcze bardziej zaniepokoiły.
Jedno wiem na pewno!
Jeżeli człowiek nie zaprzestanie ingerować bez opamiętania w prawa natury dla rozwoju pseudocywilizacji, nasz koniec jest nieuchronny, szybki i niestety bardzo bolesny.
Dlaczego napisałam "pseudocywilizacji"?
Ponieważ uważam, że cywilizacja z prawdziwego zdarzenia powinna rozwijać się w całkowitej zgodzie i harmonii z naturą i jej prawami. Taka mądrość człowieka rzeczywiście mogłaby osiągnąć szczyty bez niepotrzebnej ingerencji w życie.
To zaś co dzieje się na świecie to całkowita destrukcja planety i życia na niej.
A błąd jest taki prozaiczny, władza i posiadanie.
Życie bardzo szybko mija. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z faktu, że w zaświaty nie zabierzemy nawet własnego ciała bo to też stanie się prochem z którego powstało.
Po co ci więc człowieku ta władza? Po co ci bogactwo i zaszczyty?
Twoje dzieci są tak samo wyposażone jak i ty i dla nich tak jak i tobie Bóg oddał ziemię w posiadanie. Wyposażając je we wszystko myślisz, że je uszczęśliwisz? Przeżyjesz za nich część ich życia z którym nie będą wiedzieć co później zrobić. Zabierzesz im radość zdobywania i zwykłych ludzkich sukcesów. Myślisz, że to dla nich takie dobre? Ktoś kiedyś powiedział takie mądre słowa: "nie budujcie dzieciom wspanialych okrętów, nauczcie je porządnie pływać" - nic dodać nic ująć.
Sami tworzycie oligarchów a później na nich narzekacie.
Zostawcie swoim dzieciom spokojną, nieskażoną ziemię a oni już sobie poradzą.
Po co więc to chore zdobywanie ponad miarę, okaleczanie siebie i swoich potomków?
Po co skazywanie planety na zagładę?
Chyba już nigdy nie zrozumiem tego fenomenu ludzkiej głupoty i hipokryzji!
Pokłosie...
Milusinski mój... malutki. Ukochany nasz, słodziutki.
Skarbie ty najdroższy w świecie, rośnij zdrowo nasze dziecię.
Dziadek z babcią tulą wnusia, po pulchniutkich głaszczą nóziach.
Zakochani nieprzytomnie i szczęśliwi znów ogromnie,
że Bóg w swojej łaskawości, na ostatnie lat starości
zesłał im ten dar istnienia, dla bolączek zapomnienia.
O miłości zaś rodziców cóż tu mówić. W swym dziedzicu
widzą sedno swoich marzeń i najwyższych lotów zdarzeń.
Szczęśliwymi wszyscy byli, aż kiedyś zauważyli,
że dzieciątko wypieszczone jakoś blado wita dzionek.
Oczka przygaszone, smutne. Rączęta w pozie pokutnej.
Mama biegnie po termometr, ojciec włosy rwie przez moment.
Dziadek tylko trzyma rezon jak przystoi być żolnierzom.
Trzeba mocniej nagrzać w domu i nie trzeba mieć dyplomu,
że dziecina przeziębiona widać przecież po symptomach.
Dawaj babciu te odpady, koszów naszych wszystkich składy,
dziadziuś palił mocno będzie, wnusia mając dziś na względzie.
Babcia kosze wyczyściła, stary cedzak dorzuciła
co tam, niech dziecku na zdrowie, będzie - głośno babcia powie.
I już czarny dym z komina głosi wszystkim tą nowinę,
że u państwa Xpalińskich, ciepło niczym w łaźniach fińskich.
Zaś rodzice kreatywnie, dość spokojnie, bez usztywnień
rzeczowo komunikuja, do lekarza się szykują.
Dziecko płaczem się zanosi, babcia husia, tuli, nosi...
Mama krzyczy: gdzie są klucze? - ojca auto zabrać muszę...
Może moim jedź kochanie, mąż ofiarny na wezwanie.
W moim będzie mu najcieplej, babci górę znów wziął refleks.
Dziadek, co od pieca wrócił swoje zdanie też dorzucił.
Dla naszego aniołeczka, jedynego gołąbeczka,
wszystkie cztery odpalimy i dzieciątko odstawimy
do lekarza, do apteki fachowej szukać opieki.
Wnusio rósł chorując często, antybiotyk łykał gęsto.
Mama dnia któregoś, blada... oświadczyła: po naradach
na konsylium mądrzy ludzie, po badaniach, wszelkim trudzie
oznajmili wieść nam srogą. Z naszą bardzo źle niebogą.
Złe bakterie i alergie odbrały mu energię
a na domiar tych niedoli, astma mocno w nim swawoli.
Nestor cybuch gęsto dmucha, szepnął babci coś do ucha
i na forum tym rodzinnym, głos odezwał się niewinny.
Taż to smogu jest przyczyna! Jakaż nasza w tym jest wina!?
To przywódcy tak sprawili, że kraj cały nam skazili.
Cóż my biedni dziś poczniemy? W takim kraju żyć musiemy.