wtorek, 30 kwietnia 2019

Powroty

Miałam dziś ciężki dzień w pracy.
Pod koniec dyżuru przeszła potężna ulewa co już całkowicie pozbawiło mnie energii. Kiedy jednak zakończyłam zmianę, deszcz ustał a w drodze do domu wyłoniło się przepiękne, zachodzące słońce. Pierwszy raz w dniu dzisiejszym. Kiedy uśmiechałam się do niego, zachwycona tym nieoczekiwanym wyróżnieniem poczułam się najszczęśliwszą osobą na świecie. Wiedzialam już, że za dziesięć minut założę słuchawki z moją ukochaną muzyką, wezmę kijki i pójdę odnaleźć siebie po męczącym dniu.
To co przeżyłam w drodze po wiosennej ulewie nie można opisać słowami. Można by telepatycznie przekazać zmysłami ale tego nie potrafię, więc spróbuję moje przeżycia jednak nakreślić słowem.


                                                                   Potęga życia

Rozbujała, nadęta życiem zieloność,
najeżona skroplonym, kryształowym oparem.
Bezwstydnie chełpi się swoim dojrzewaniem,
pompatycznie oczarowana tym boskim darem.

Rozrasta się życie w korony obłoków
zielonych, wypełnione już piskliwym jazgotem.
Rozplenia się mozolnie w niezliczony byt.
Uskrzydlone drzewa liśćmi i wiosennym grzmotem.

Rozłogi, zalaly nadziemskie upusty,
harcują w kąpieli kumaki i niezabudki.
Triumfalizm promieniuje radosny,
szarfy niabiańskiej tęczy wyplatają ogródki.

Rzeczywistość uniosła się emfatycznie,
umocniona zapachami fundamentów bycia.
Silniejsza siłą wegetacji i trwania,
zadyndała w przestworzach na zmysłów naszych niciach.

Unoszę lekuchno w wiosennej ekstazie
rozmarzone oczy, śledzę kłębiaste tumany.
Siadam na zielonym obłoku jabłoni,
puszczam się z jej kwieciem w pachnące, różowe tany.

Odradzam się uszczęśliwiona istnieniem,
szaleństwem rozbuchanego rzadką mocą życia.
Skąpana w pachnącej, wiosennej kąpieli
zasypiam, wtulona w odurzające obicia.


Podobny obraz

czwartek, 25 kwietnia 2019

Pożegnanie

Odszedl mój tatuś.
Opuścił nasz ziemski wymiar w niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego. To najpiękniejszy dzień w roku. W tym przypadał 21.04.
Nie wiem u kogo miał znajomości, że Bóg powołał go do siebie w Dzień Zmartwychwstania Swojego Syna ale poważnie mówiąc to wielkie szczęście i przywilej odejść do Pana w takim dniu.
Przeżył uczciwie swoje całkiem długie życie (mial 82 lata) i w spokoju odszedł.
Dla mnie wraz z tatą odeszło moje dzieciństwo, zakończył się pewien etap w życiu.
Właściwie moje dzieciństwo odeszło w dniu kiedy zmarła moja mamusia tj. czterdziesci jeden lat temu. Ale tato utrzymywał jeszcze namiastkę tego odczucia.
Cały czas snuję wspomnienia, które od kilku dni mnie nie opuszczają. Przypominam sobie dobre i złe chwile i z perspektywy czasu, żal jest i tych dobrych i tych złych chwil też. Życie nigdy nie jest idealne ale jeżeli wkoło są ludzie których kochasz i którzy kochają ciebie wszystko jest proste.
Radości są radośniejsze, śmiech jest głośniejszy a ból mniej boli niż normalnie. Zawsze więc będziemy radośnie wspominać czas w naszym życiu, który wypełniony był miłością.

Byłeś mój tatku taki jak wszyscy...
Czasami dobry, niekiedy przykry.
Przypadkiem łezkę otarli bliscy,
takie przymioty ma człowiek zwykły.

Tyle w nas dobrych co złych cech mieszka,
niesiemy szczęście to znowu smutek.
Nie chcemy słuchać o swoich grzeszkach,
rzeźbimy duszę zmyślonym dłutem.

Lecz najważniejsze w tej filozofii,
niewiele myśleć a raczej słuchać.
Lepiej z pucharu bytu nie dopić...
a życie oddać w zwierzchnictwo ducha.

Wszystko na pokaz, dotyk..... to nicość,
która jest złudą naszej fantazji.
Działa jak miraż, majak zwodniczo...
w głębinach człowieka wyobraźni.

Chciałam Ci tatku tylko powiedzieć
- dobranoc. Śpij w Jezusie przez wieki.
Wierzę, że w raju możesz już siedzieć...
Nie bądź już dla nas nigdy... daleki...

Znalezione obrazy dla zapytania obrazy rozstanie






niedziela, 21 kwietnia 2019

Zmartwychwstanie

Czy zdajecie sobie sprawę z tego co naprawdę wydarzyło się w tym dniu?
Pewne praktyki, zachowania, wiarę niestety też w większości przypadków przyswajamy i wyznajemy bardzo standartowo. Uczymy się od rodziców i otoczenia wiary w formie (przepraszam, że to napiszę) trochę stereotypów. Powielamy ich modlitwy, sposób zachowania, obowiązek chodzenia do kościoła. Chociaż to co piszę jest bardzo bolesne i dość śmiałe, takie niestety są zachowania chrześcijan. Gdzieś zapodziały się ideały, przesłania, wzorce i prawdziwe natury rzeczy. Wszystko spowszedniało a nawet ośmielę się powiedzieć skomercjalizowało się.
Ilu z nas przygotowuje się i przeżywa Święta z Chrystusem tak perfekcyjnie i obficie jak to robi od strony czysto konsumpcyjnej.
Jak staramy się zrozumieć czas w którym Zbawiciel postanowił odkupić nas, poświęcić się dla nas, przyjąć niewyobrażalne cierpienia, żeby w końcu umrzeć? Też za nas?
O co w tym wszystkim chodzi?
Idziecie do spowiedzi, do komunii, przychodzicie do kościoła, słuchacie kazań....., a ilu z was myśli o tym wszystkim... tak zwyczajnie i dogłębnie?
Dlaczego tak się stało? Czemu Bóg zgodził się za nas umrzeć? Co Go do tego skłoniło?
Jeżeli byłby tylko i wyłącznie człowiekiem, zapewne nie tak chętnie i dobrowolnie zgodziłby sie na tak wielkie cierpienie i śmierć.. Takie zachowania ludziom są raczej obce. Czy był kimś więcej niż człowiekiem...?
Czy Chrystus wierzył w ból i cierpienie? Ludzie bardzo lubią w nie wierzyć.
Chyba nigdy nie myślał w tych kategoriach. On po prostu cierpiał i wierzył w słuszność i prawdę tego, do czego został wybrany.
Pięknie pisze o tym Thomas Merton " Wierzyć w cierpienie - to objaw pychy; ale cierpieć i wierzyć w Boga - to akt pokory. Bo samą istotą chrześcijaństwa jest stawianie czoła cierpieniu i śmierci, nie dlatego, aby one byly dobre i same w sobie stanowiły jakąś wartość ale dlatego, że zmartwychwstanie Chrystusa zmieniło całe ich znaczenie."
Dlaczego więc Jezus umarł i zmartwychwstał?
Jakie uczucie w tym Bogu-Człowieku sprawiło, że nie chciał odpłacać nam za krzywdę, cierpienie, śmierć ?
Czy to uczucie to miłość?
Być może w wymiarze nie dla wszystkich zrozumiałym, ale można tak kochać! Naprawdę!
Święta te, to hymn na cześć i chwałę wielkiej miłości Boga do człowieka, który kocha każdego z nas tak samo bezwarunkowo, niezależnie od tego czy oddajemy mu tę miłość czy nie.
Jezus umarł i zmartwychwstał z miłości do człowieka, tym samym pokonał śmierć.
My nie musimy tak cierpieć i umierać dla Boga. My Go po prostu kochajmy.
A Boga kochać można nie tylko w kościele. Nie przed ołtarzem, nie przed rzeźbą, obrazem ale w drugim człowieku, bo tylko tam, w każdym z nas mieszka żywy kochający nas Stwórca.
Jeżeli pokochamy Boga w sobie a później w drugim człowieku nasze życie będzie pełne, zdrowe i szczęśliwe.
Ja nie odrywam was od kościoła ziemskiego ani świętych symboli. Chciałabym tylko żebyście kochali żywego i najprawdziwszego Pana Boga a On jest cały czas z nami. Kochajmy Go więc przede wszystkim w nas, a później we wszystkich innych ludziach. Pokój, szczęście i radość wypelnią wtedy naszą ziemię.
"Wykupienie się z niewolnictwa grzechu nie wymaga niczego innego jak tylko tego, by zacząć kochać." - ks. Marek Drzewiecki

Miłość i wybaczenie. Spokój, radość,
opanowanie, zwyczajność, łaska...
Za grzechy nasze Syn uczynił zadość.
Do Ojca wraca dziś w chwały blaskach.

Na ludzkość spuszcza łaskę wybaczenia.
Rozsiewa miłość i mocną wiarę.
Próżno Go szukacie w skalnych podziemiach.
Opuścił Jezus mroczną pieczarę.

Niewiasty z ziołami wonnymi poszły,
namaścić ciało Odkupiciela.
Anioł oznajmił głosem doniosłym:
... w Galilei szukać Głosiciela.

Nim w niebo wstąpił pobył jeszcze z nami.
Świat przyozdobił w odnowiony ład.
Nowe Przymierze założymy sami.
Żyjmy w Chrystusie w szczęściu i bez wad.


XV

sobota, 20 kwietnia 2019

Rozważania

Stacja czternasta: Pan Jezus złożony do grobu.

Nie tylko bezbronny ale i bazpański baranek. Ubogi Król, nie posiadajacy miejsca gdzie mógłby spokojnie przyjść na świat ani spokojnie odejść z niego. Nie ma miejsca, gdzie można złożyć Jego Święte ciało. I cóż się wydarzy...?
Józef z Arymatei jest człowiekiem zamożnym, mającym wiele do stracenia. Co robi ten ustawiony w ziemskiej hierarchii krezus? Potrafi wybrać to, co jest dla niego najważniejsze.
Idzie do Piłata i prosi o wydanie ciała Jezusa a nastepnie składa Je w swoim nowym grobie.
Nie boi się faryzeuszy ani Rzymian. Jest uczniem Jezusa i przyznaje się do tego. Wybiera Boga.
To bardzo ważna nauka dla nas. Żeby umieć się poruszać w tym zagmatwanym świecie, musimy przede wszystkim umieć  dokonywać odpowiednich wyborów.
Józef jest dla nas pierwszym, namacalnym wzorem w rodzącym się z męki i cierpienia Nowym Przymierzu. Składa w swoim grobie swojego nauczyciela. Nie martwi się o jutro. Przezwycięża podświadome obawy natury człowieka i wybiera uczciwą powinność. Wie, że Bóg go nie opuści a zakończeniem cierpienia może być tylko zwycięstwo. Józef słuchał nauki swojego Mistrza i wierzy w Jego boskie odrodzenie.
Przed smiercią Jezus nauczał " Jeżeli ziarno pszenicy, upadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo. Ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity."
Leży teraz w grobie obumarłe Ziarno Boże i nie muszę dalej pisać jak wielki wyda owoc na wszystkie ludzkie pokolenia.


Złożyli ciało Jezusa do grobu,
ziarno przyszłego życia dla ludzi.
Czy na nikczemność nie ma już sposobu?
Czy w sercach naszych prawdę obudzi?

Pozornie, wielkie śmierć święci zwycięstwo.
Pozornie, ciało już obumarło.
Pozornie, chwałę znów zbiera męczeństwo.
Pozornie, prawość złe znów wyparło.

Zasada świętą od wieków stoi,
śmierć jest zawsze początkiem nowego.
Rozpaczać, zawodzić już nie przystoi.
Podażaj za Panem do lepszego.

Słuchaj nauk Jego, nie bój się świadectwa.
Nauczaj wkoło z Nim i dla Niego.
Módl się, wspomagaj ludzkie kalectwa
zdążaj ku bramie życia bożego.

Znalezione obrazy dla zapytania droga krzyzowa na dzień kobiet stacja czternasta

Rozważania

Stacja trzynasta: Pan Jezus zdjęty z krzyża.

Już Twoje ludzkie ciało nic nie czuje, ale Twoje cierpienia jeszcze się nie skończyły. Być może w Swoim boskim sercu, przeżywasz najgorsze męki jakie Cię dziś dotknęły.
Twoja Matka umiłowana stoi pod krzyżem i zabija swoją ludzką i matczyną naturę, patrząc na ukochane ciało swojego syna. Musi pogodzić sie z Twoim odejściem... z tym, że nigdy nie będzie z Tobą rozmawiać, nigdy Cię nie wysłucha, nie dotknie swojego ukochanego dziecka.
Jest zwykłym człowiekiem i powodują nią zwykłe ludzkie i matczyne odruchy: rozpacz, ból, bezradność, złość, tęsknota a może nawet nienawiść. Musi zabić w sobie wszystkie te odruchy i zrozumieć potrzebę i potęgę Twojej śmierci.
Po dwóch tysiącach lat mamy problem ze zrozumieniem aktu odkupienia.
Jak ta prosta, zwykła kobieta miała to ogarnąć już, natychmiast i pogodzić się Jezu z Twoim odejściem?
Po raz ostatni tuli do matczynego serca umęczone ciało swojego Syna a ból rozdziera jej zrozpaczone serce. Ten ból myślę, powoduje największą boleść w sercu Jezusa Boga. Jego ciało już nie cierpi, katusze przeżywa Jego Święte Serce patrząc na udrękę Swojej Matki.
Takie same męczarnie przeżywa Chrystus gdy nam zaufa, gdy damy mu powody do ufności a później Go zdradzamy, odchodzimy i zabijamy.
Świat, życie, ludzie wzbudzają w nas poczucie niepewności, strachu, załamania. Często te odczucia powodują nasze odejście od Boga aby lepiej przysługiwać się ludzkim bożkom.
A Pan Jezus mówił, że łatwo nie będzie: " Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu Mojego imienia. Lecz kto wytrwa do końca ten będzie zbawiony."         MK 13,13
I tak jest rzeczywiście. Kto wytrwa w Panu i nie ulęknie się cierpienia, ten będzie z Nim w szczęściu żył po wieczne czasy.

Zawisło ciało pokorne na krzyżu,
ostatnim krzykiem rozdarło serce.
Czy w twoim sumieniu zrodził się wyrzut?
Dla ciebie Jezus na poniewierce...

Zdjęli uczniowie skatowane ciało,
na łonie Matki Jego złożyli.
W sercu rodzicielki już tylko żałość.
Nad zwłokami Syna... głowę chyli.

Ból wielki w oczach zastępuje miłość.
Dobroć matczyna wybacza stratę.
Cierpienie Pana świata podwaliną...
Ojcu za grzechy ofiaruje spłatę.

Wspomnij Mateńko na nasze przewiny,
na świat tumanem grzechu spowity.
Niech Jezus w życia ostatniej godziny
wezwie nas do grona Jego świty.


Podobny obraz

Rozważania

Stacja dwunasta: Śmierć Pana Jezusa na krzyżu

Wreszcie się wykonało...
Tak odczuwam to ja, jako czlowiek. Czy Jezus czuł podobnie? Czy poczuł ulgę...?
Umęczony do granic wytrzymałości ludzkiej, może wreszcie powiedzieć: " Ojcze, w Twoje ręce oddaję ducha Mego..."
Odchodzi Chrystus. Osiągnął przysłowiowe "dno" upodlenia człowieczego, żeby móc powstać w całej boskiej okazałości.
Cierpieniem Swoim przebłagał Ojca Swojego i odkupił grzechy ludzkości.
Bardzo podobnie jest w w naszym życiu. Jak już pisałam, każdy z nas niesie swój krzyż i najczęściej w taki czy inny sposób umieramy na swoich krzyżach. Upadamy, sięgamy dna i właśnie te symboliczne śmierci są odkupieniem za nasze grzechy i początkiem nowego, często mądrzejszego i lepszego życia.
Jeżeli kiedyś mój Boże, będę musiała znów umrzeć na swoim krzyżu, pamiętaj o mnie Wszechmocny. Przytulaj Chryste do Swojego serca wszystkich, którzy codziennie umierają na swoich krzyżach i daj im siłę do zmartwychwstania i życia w Tobie Panie.
To co powtarzam do znudzenia, umieranie zawsze jest fundamentem i początkiem zmartwychwstania i nowego życia. Nie rozpaczajmy więc, bo przed nami wielka radość z Królem Niebieskim.

Wywyższony Odkupiciel w koronie,
Jezus Chrystus Król Żydowski... piszą.
Wybawca świata na krzyżowym tronie,
uklękła Ziemia przed burzą.... ciszą....

Pan szczęśliwy wielce ducha oddaje,
już w Domu Ojca tryumfy święci.
Cisza złowroga wichurą się staje,
dla utrwalenia w ludzkiej pamięci.

Orszaki aniołów zstepują zwarcie,
radośnie święcą powrót Chrystusa.
Faryzeusze złorzeczą uparcie,
nawałnica nadchodzi w nimbusach.

Storturowany naszymi grzechami,
opuszcza Baranek potulnie twarz.
Umiera cichutko zalany łzami...
"Ojcze Mój proszę, ludzkie winy zmaż."

Podobny obraz

środa, 17 kwietnia 2019

Rozważania

Stacja jedenasta: Jezus do krzyża przybity.

Coraz większy i większy ból. Na logikę biorąc, taka droga jak Ty Panie przeszedłeś właściwie jest nie do pokonania przez zwykłego człowieka. Każdy z nas nie byłby w stanie jej przejść a ostatnia potworność o zgrozo, to szczyt bestialstwa na jaki stać tylko człowieka.
Poobijali Cię ludzie fizycznie i psychicznie a teraz tą resztę z człowieka przybijają tępymi gwoździami do krzyża.
Jezu mój, jak niewyobrażalnie cierpisz. Nasuwa się pytanie: czy grzesznego człowieka stać na taką siłę woli i niezłomność ducha, czy aby tego dokonać trzeba być Bogiem?
Zastosowano wobec Ciebie Panie wszystkie najgorsze tortury cielesne i psychiczne. Przy namiastkach takich tortur, każdy z nas buntuje się i broni a Ty Panie jestes bierny i cierpliwy.
Kiedy te cyborgi bez serca przybijają Twoje ręce i nogi, Ty modlisz sie do Ojca żeby im wybaczył bo nie wiedzą co czynią. Jeszcze na koniec chcesz ich wytłumaczyć przed Ojcem. Nie stawiasz złu żadnego oporu, zwyciężasz je swoim dobrem.
Jak często po wcześniejszym znęcaniu się nad bliźnim w końcu krzyżujemy go. Im bardziej jest bezbronny i bardziej poddany tym większą złość i agresję rozbudza w nas szatan.
Tchórzostwo - to cecha, która osiąga w takich sytuacjach swoje apogeum. Śmierdzące, oślizgłe, podłe tchórzostwo, które czeka aż ojciec jego szatan poskłada sytuacje życiowe, które z kolei zniesławią niewinnego i tchórz będzie mógł pokazać swoją wielkość i łotrostwo.
Każde oszustwo, kłamstwo, gniew, złość, zazdrość, nienawiść to te zardzewiałe gwoździe, które codziennie wbijamy w ręce i nogi Zbawiciela..
Czy naprawdę człowiek musi być aż tak zły?
Panie Jezu Chryste ciepliwy i wielkiego miłosierdzia naucz mnie pokory i cierpliwości.
Przytul mnie Panie gdy będę chciała wybuchnąć złością, rozgoryczeniem i skargą na niesprawiedliwość. Naucz mnie Panie modlić się za nieprzyjaciół i nadstawiać drugi policzek gdy uderzą mnie w pierwszy.
Spraw mój Boże, żebym w takich trudnych chwilach, zawsze miała przed oczami Twoje boskie ręce i nogi przybijane do krzyża.

Obdarty ze wszystkiego. Obnażony.
Wielokroć upodlony władca, król.
Spokojny z misją swoją pogodzony,
szczęśliwy oddaje za wolność ból.

Na krzyżu rozciąga kat boskie ciało,
potulny baranek nie mówi nic.
Czy drogi okrutnej było za mało?
Dokoła ryczy rozjuszona dzicz.

Gwoździe i młotki hołota szykuje,
wściekłość buduje zgodną współpracę.
Wtórują młoty tępemu dźwiękowi....
Na samą myśl Panie, ducha tracę.

Wykonało się! Cicho odetchnął Pan.
Na krzyżu przyznano Bogu leże.
Gdzie wszyscy ludzie są? - na krzyżu też sam...
Osamotnione Bóstwo w swej wierze.



Znalezione obrazy dla zapytania pan jezus do krzyża przybity obrazy

niedziela, 14 kwietnia 2019

Rozważania

Stacja dziesiąta: Pan Jezus z szat obnażony.

Doszedł Zbawiciel na Golgotę, albo raczej doczołgał się pod ciężarem krzyża. Stanął na wzgórzu gotowy na ukrzyżowanie.
Napiętnowany przez całą drogę na wszelkie możliwe sposoby Jezus, wydawałoby się będzie mógł już spokojnie umrzeć. Otóż nie! Człowiek nie byłby sobą gdyby nie znęcał sie nad drugim do ostatniego tchnienia.. Bezbronnego, leżącego, przecież tak bezpiecznie i przyjemnie można kopać. Jeszcze jedna więc atrakcja czeka Pana Jezusa. Szaty Zbawiciela przykleiły się do krwawiacych ran, są więc bardzo brudne ale żołnierzom to nie przeszkadza. Brutalnie zrywają ubranie z okaleczonego ciała, dzielą je między sobą sprawiedliwie i sprawiedliwie rzucają los o tunikę samodziałową. Sprawiedliwość objawia się w bardzo specyficznej formie. Poszarpane rany od nowa zaczynają krwawić.
I znów popatrzmy na siebie. Jak często rozbieramy ze wszystkiego swoich bliskich i znajomych?
Najczęściej takimi zachowaniami rządzi zazdrość. Obdzieramy więc bliżniego z każdej niedoskonałości a zalety jego też przekuwamy według potrzeb na ułomności. Wyśmiewamy ofiarę przed całym światem, szkalujemy, potępiały, oceniamy, wyrokujemy zdzierając z niej szaty dobrego imienia. Takie postępowanie natychmiast nasuwa pokusę pokazania się lepszymi niż jesteśmy.
Jak ma być dobrze w stosunkach międzyludzkich, kiedy nie ma wśród nas szczerości, prawdy, zrozumienia, odpuszczenia - jednym słowem miłości?
Do niczego taki proceder nie prowadzi.
To, że zdzieramy z bliźniego szaty naszych wizji nie znaczy, że udało się poobrywać go z godności i człowieczeństwa, która decyduje o wielkości Boga w nas.
Okaleczone ciało Chrystusa zostaje zbezczeszczone w oczach ludzkich, wystawione na wzgardę pospólstwa. W naszych poczynaniach z ludźmi o to właśnie chodzi. Osiągnąć całkowite upodlenie bliźniego swego. Dopiero wtedy nasza psyche jest szczęśliwa i usatysfakcjonowana.
I to właśnie (pomyślcie trzeźwo przez chwilę) jest największą ułudą.
Jeżeli osoba, którą szkalujemy jest mądra to posiada umiejętność zachowania harmonii i prawdy w sobie. Jeżeli te przymioty posiada, niczym jest dla niej stanąć przed Stwórcą i człowiekiem tak jak Jezus, który znał prawdę o Sobie, akceptował Siebie, zachował do końca pełną harmonię i władzę nad swoim ciałem.
Ta umiejętność patrzenia na siebie w prawdzie, to największa odwaga i wielka mądrość. Owocem zaś tego jest czysta miłość jaką Chrystus nam ofiarował i często wśród ludzi też odnajdujemy takie piękne zachowania, kiedy za upokorzenia ofiarują nam nieskażoną miłość.
Słyszę nieraz takie zwykłe słowa: ... a co tam, że mnie nie akceptują, że przypisują mi wady których nie mam, albo działanie którego nie wykonuję. Pan Bóg zna mnie najlepiej i to On będzie mnie rozliczał a nie cała reszta więc czego mam się lękać? Mogę tylko pomodlić się za tych ludzi, żeby Duch Święty dotarł do nich i przyprowadził ich do Boga.
Z obdzieraniem z szat niestety zawsze kojarzą mi się też relacje rodzice-dzieci i to jest bardzo smutny ale niezmiernie ważny problem. Jak już pisałam najchętniej obdzieramy z szat osoby bezbronne i niestety dzieci stanowią tu niechlubne bardzo zagadnienie.
Rodzice rzadko zwracają uwagę na osobowość swojego dziecka, na jego predyspozycje życiowe i drogi jakimi chciałoby podążać. Sama jako młoda matka popełnilam tu wiele błędów wychowawczych, których już później nie można było nadrobić.
Najważniejsze, żeby nie dopasowywać na siłę (w dosłownym znaczeniu też), osobowości swoich dzieci do naszych wymagań i stereotypów. Rozdarcie, które robimy w tej czystej istocie, nigdy już się nie zagoi a nawet może skutkować brakiem akceptacji i te zdarte raz szaty z dziecka, na zawsze mogą pozostawić to stworzenie gołe, zalęknione, zawstydzone i całkowicie bezradne.
Nigdy nie wolno upokarzać dzieci. One zawsze są wartościowsze od nas. Pogódźcie się z tym!
W obnażeniu Pana Jezusa dopatruję się również pewnego rodzaju alegorii. Szaty Chrystusa porównuję do naszych grzechów, które tak przyległy do ciała Zbawiciela, że przesiąkły Jego krwią.
Tak miało się odbyć odkupienie. Żołnierze zdzierają z Pana  grzechy aby zbawienie odbyło sie w całkowitej czystosci i nieskazitelności naszego Boga. Jezus przeczysty zostaje wywyższony na drzewie hańby, które od tej pory po wsze czasy staje się symbolem czystości i odkupienia.
Brak miłości i szacunku, deptanie godności drugiego człowieka to najgorsza haniebna nagość ludzkości. Jedynym sposobem na tą udrękę jest ogromna miłość i odpuszczenie. Miłość, która nie dopuszcza bezwstydu. Miłość prosta, szczera, bezinteresowna, walcząca o każdego człowieka. Dobrego i gorszego, mądrego i głupszego. Miłość wszechobecna i wszystkomogąca.
Panie Jezu naucz nas miłości do bliźniego swego. Naucz nas pokory i odpuszczania. Modlitwy za tych, którzy najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia.

Chcieli cię Panie pohańbić... a wznieśli.
Zbezczescić Ciebie chcieli przez ciało.
Dla wszystkich byłeś tylko synem cieśli.
Czego ich uczyłeś było za mało.

Nie chcieli znać Twojej Boskiej istoty,
dla ludzi byłeś zwykły śmiertelnik.
O Twoim Bóstwie zaświadczyły grzmoty,
trwogę żołnierze poczuli dzielni.

Swoim cierpieniem grzechy odkupiłeś.
Z Ciebie szaty zdarto z ludzkości grzech.....
Do końca głowę pokornie chyliłeś,
by wydać za nas ostatni Swój dech.

Cierpienie, męka z szat obdarcie podłe
z modlitwą Panie szedłeś na sam szczyt.
Miłość bezgraniczną ze Sobą wiodłeś,
tylko ona mogła grzechy świata zmyć.


Znalezione obrazy dla zapytania droga krzyzowa obrazy stacji

czwartek, 11 kwietnia 2019

Rozważania

Stacja dziewiąta: Pan Jezus po raz trzeci upada pod krzyżem

Za każdym razem kiedy zbliżam się do tej stacji czuję, że plecy zaczynam mieć mokre. Wyobrażam sobie natychmiast to zmasakrowane ciało spływające krwią, obolałe od ciągłych uderzeń, kiedy znów upada a pięćdziesiąt kilo krzyża przygniata je do ziemi. Nie można niczego nie odczuwać, wyobrażając sobie to zdarzenie. Co czuje ciało i umysł czlowieka w takiej chwili.....?
Wiemy, że determinacja Jezusa w wykonaniu boskiego zadania była bardzo wielka ale czy ciało podoła temu wysilkowi?
Każdy z nas niesie swój krzyż; a to jakiś nałóg, a to brak pracy, choroby, osamotnienie, rodzinne straty i dramaty, zmagania z ludzką podłością....itd.
Często, jak już pisałam wcześniej balast tak przeciąża nasze ramiona, że potykamy się i upadamy. Nie raz i nie dwa ale dziesiatki razy w ciągu życia. Ciężko nam po tych upadkach wracać i podnosić się zawsze do nowego życia. Ono już nigdy nie jest takie samo.
Przede wszystkim sami, jak już pisałam wcześniej, zapracowujemy sobie na nasze upadki. Potykamy się najczęściej o swoje grzechy. Mylne decyzje i wybory.
Wypadkowa więc naszych przewinień plus dociążenia niechętnych nam ludzi plus życiowe dopusty i posłannictwa układają naszą ziemską wędrówkę jako dość ciężką. Każdy z nas w taki czy inny sposób z takim czy innym krzyżem przemierza swoją drogę, której uwieńczeniem będzie zbawienie.
I to właśnie jest tu nasza misja do spełnienia. Tak jak własnego Syna Bóg przeznaczył na zbawienie człowieka i posłał Go na ziemię do wykonania tego ciężkiego zadania tak samo każdego z nas posyła i przeznacza nam zlecenie, które mamy tu zrealizować.
Ponieważ dostajemy od Pana również i wolną wolę, często nadużywamy tego daru wykorzystując go w nadmiarze lub po prostu niewłaściwie. To nasze niemądre postępowanie wkłada na nasze barki dodatkowe krzyże. Nasze posunięcia są kłodami o które sie potykamy i znów upadamy.
Ale pamiętajmy również o tym, że każde cierpienie i krzyż ma swój sens i głębszy wymiar. Wszystko co dzieje się w naszym życiu z czegoś wynika i służy też czemuś. Nic nigdy nie dzieje się nadaremnie. Ważne, żeby zawsze z tych działań wynikało dobro.
Teoretycznie powinniśmy zrozumieć co czuł Chrystus przy tym upadku, bo i my tak jak On często nie mamy już sił podnosić się i iść dalej. Kiedy brakuje nam energii do zmagań z życiem, z ludźmi i własnymi ułomnościami wtedy Jezus mówi: "Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i umęczeni jesteście a ja was pokrzepię." I tak się dzieje. Chrystus czyni możliwym to, co nam wydaje się już nie do wykonania. Zbiera ostatek sił witalnych i dochodzi do celu.
Każdego z nas stać na więcej niż sobie wyobraża. Wiara, nadzieja i miłość góry przenosić może. Kiedy świadomość taka obudzi w nas te uczucia, tak jak Zbawiciel podnosimy organizm (który nieraz już nie funkcjonuje) i z radością ze spełnienia, dochodzimy do celu.
Bóg przez mękę Swojego Syna odkupił świat ale uświadomił również człowiekowi, że niczym jest jego ziemska powłoka a o naszym być lub nie być decyduje Bóg żyjący w nas.
Ta mądrość, wrażliwość o których czesto zapominamy albo pojmujemy je jako nasze słabości, to właśnie jest nasza największa siła i moc.
Dziękuję Ci Boże, że otwierasz mi oczy, pomagasz mi odnaleźć siebie, sens i znaczenie mojego tu istnienia. Panie proszę, nie opuszczaj nas.

Znów upadłeś Chryste..., to tylko ciało
słabe, straciło swoją energię.
Do ocalenia zostało już tak mało,
coraz bliżej Ojca milosierdzie.

Przemija powoli ból i zhańbienie,
wykazujesz nadludzką aktywność.
Wstajesz zwycięsko, przed Tobą zbawienie
osiągnął Duch cnotliwą pasywność.

Ty wiesz Panie na co Twój Ojciec czeka...!
Nas naucz kochać tak i powstawać.
Każda zesłana na człowieka męka,
uczy miłością innych obdarzać.

Podnosisz się znów z uniesioną głową,
zwycięstwo wielkie nadchodzi szybko.
Czujesz ratunek i boską odnowę.
Cierpienie tylko zbawienia pożywką.




środa, 10 kwietnia 2019

Rozważania

Stacja ósma: Pan Jezus pociesza płaczące niewiasty.

Niewiasty, trzymające za rękę swoje dzieci. One, tak naprawdę mogły zrozumieć cierpienie Jezusa i Jego Matki.
Przecież to Ten wspaniały nauczyciel, którego tak niedawno wszyscy słuchali z zapartym tchem.
Przecież to Ten niespotykany cudotwórca, który uzdrawiał a nawet wskrzeszał ich bliskich.
Przecież to w końcu Ten człowiek, który tak pięknie przybliżał im Boga.
Nie mogą zrozumieć, dlaczego w tak okrutny sposób zabija się dobro?
Znają Tego człowieka. Wiedzą, że nigdy nikogo nie skrzywdził lecz pomagał ludziom i pomagał.....
Dlaczego? To takie typowe dla człowieka pytanie. Może nie powinniśmy go nigdy zadawać? Może łatwiej byłoby żyć? Właściwie nigdy nie ma na nie sensownej odpowiedzi.
Patrzą zrozpaczone kobiety na to umęczone ciało ale nie widzą duszy. Tej duszy, która nie reaguje już na cierpienie niosącej ją powłoki. Bardziej ją boli brak refleksji człowieka nad sobą.
" Nie płaczcie nade mną....". Pan Jezus dziękuje za troskę ale musi im powiedzieć, że to nad sobą powinny zapłakać.
Nie wystarczy kochani płakać nad męką Naszego Pana. Trzeba zajrzeć do swojej duszy i być może zapłakać nad sobą. Jego dusza była krystalicznie czysta a jak wygląda twoja dusza? Jak wygladają matko dusze twoich dzieci, które masz wychować zgodnie z Bożym pragnieniem?
Ten udręczony Chrystus pokonuje Swoją mękę i martwi się o ludzi, którzy Mu zgotowali ten los.
Jak to jest możliwe... spytacie?
"... płaczcie raczej nad sobą, i nad waszymi dziećmi." Wdzięczność za okazaną litość, procentuje jeszcze jedną nauką i troską o człowieka. Już ostatnią na tej ziemi.
Zapłaczcie nad sobą mówi Chrystus. bo kim są ci którzy mnie tak potraktowali. To przecież wasi ojcowie, mężowie i synowie.
" Ten kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie, i zbiera się ją, i wrzuca do ognia i płonie." Tymi słowami udziela nam przestrogi, abyśmy nigdy nie tracili jedności z Nim, bo On jest i będzie na wieki odkupieniem za nasze grzechy.
Wszechobecne zło wplata się do naszego życia tak sprytnie, że uświadamiamy sobie ten fakt (albo ktoś nam uświadamia), najczęściej już w mocno zaawansowanej fazie grzesznego otępienia.
Jezus po raz ostatni wzywa nas przez matki nasze do częstej refleksji nad swoim życiem i szczerego żalu, który ma nas doprowadzić na powrót do Pana.
Różnie w moim życiu bywało, ale pomimo moich grzechów, sprzeniewierzeń wobec Chrystusa myślę, że udało mi się uzyskać przebaczenie bo radość i szczęście jakie przepełniają moją duszę, mogą być oznakami wybaczenia. Dziękuję Ci Boże za świętą cierpliwość do mnie. Dziękuję za odzyskanie życia Bożego i umocnienie wiary w Ciebie Panie.

Płaczą niewiasty nad Tobą mój Panie.
Trwoga przepełnia ich grzeszne serca.
Wśród dzieci ich słychać żałosne łkanie...
... wplata swój rechot głośny szyderca.

Nad sobą płaczcie i nad dziećmi swoimi,
prosi Zbawiciel smutne niewiasty.
Wy Matki bądźcie oczami Moimi,
bacznie czuwajcie nad domem własnym.

Badźcie przykładem, miłością, spełnieniem,
radością w Panu, chlebem powszednim.
Oazą wszystkim, dotkniętych błądzeniem.
Sprawdzony, godny, boski pośrednik.

Tak Jezus pięknie płaczącym dziękował,
zostawił z nimi Kościół na Ziemi.
Wiedział, że w sercach tych kobiet zachował
kanony nauki z myślami swoimi.


Podobny obraz





środa, 3 kwietnia 2019

Rozważania

Stacja siódma: Drugi upadek Pana Jezusa

Jezus znów upada. Całkowite przemęczenie organizmu ludzkiego.
Upada Zbawiciel po raz drugi a upadek ten jest znacznie boleśniejszy. Czy potrafi znów się podnieść?
Czy znacie może to uczucie? Czy wiecie jak to jest?
Niesiesz swój krzyż, wspinasz się na tą górę i z przeróżnych przyczyn (często z wydajną pomocą ludzi) nie dajesz rady. Krzyż staje się tak ciężki, że wtłacza cię wręcz w ziemię.
Nie masz ochoty dalej żyć, nie masz chęci do dalszej walki, nie chcesz już nieść dalej tego ciężaru.
Najchętniej umarłbyś sobie w połowie drogi i miał święty spokój. Czy tego chce Bóg?
Otóż nie! Nigdy, przenigdy nie wolno nam odpuszczać! Rezygnacja zawsze jest klęską.
Wolą Ojca było, żeby Syn Jego Najmilszy ostatkiem sił dźwigał nasze grzechy i złożył zbawczą ofiarę na krzyżu.
Wolą Ojca jest, żebyśmy do końca swoich dni nieśli krzyże, które Bóg nam powierzył bo to one decydują o naszej szczęśliwości tu na ziemi i kiedyś w niebie.
Słyszę, jak mówicie: "...czegoś tu nie rozumiem...? Jak ból, rozpacz, upadek mogą stanowić o moim szczęściu?"
To wszystko jest bardzo proste.
Jesteśmy tylko grzesznymi i na dodatek dość ograniczonymi stworzeniami. Nasze życiowe problemy najczęściej są naszą zasługą. Wynikają, a to z nieprzemyślanych decyzji, a to z nierozważnych posunięć, a to z bezmyślnych wyborów, a to z pychy i samouwielbienia wreszcie.
Zdarza się również, że w bardzo dużej mierze do naszych problemów życiowych przyczyniają się ludzie, często nasi znajomi a nawet rodzina.
Przytłoczeni problemami często z różnych stron, nie mamy sił do dźwigania tych przeciwności. Najprostszym wyjściem byłoby się poddać. Czy aby....?
Kiedy się poddamy, złe moce przygniotą nas i to właśnie będzie nasza ogromna klęska.
Kiedy zaś odnajdziemy w sobie tyle siły, żeby podnieść głowę, popatrzeć w niebo i powolutku zacząć się podnosić, Ojciec nasz w tym momencie wyciągnie rękę i ani się obejrzysz jak znów będziesz zbawiony i znów blisko Niego.
Pozbierasz wszystkie kłody, które rzucono ci pod nogi i czyniąc to będziesz miał świadomość, że tak naprawdę niczym są ziemskie przeciwności dla człowieka z którym idzie Bóg.
Są tylko marnością, nicością i jeszcze jednym schodkiem bliżej Ojca.
Kiedy już o ty wiemy, nie mamy większych problemów z podniesieniem się z upadku. Kiedy już to uczynimy, to radość z odniesionego sukcesu jest tak niewyobrażalnie wielka, że szczęście unosi nas pod niebiosa. Dla takich chwil warto żyć, warto walczyć, upadać i podnosić się.
Nieszczęśliwi ci, którzy odpuszczają. Są zbyt leniwi, żeby zawalczyć o cokolwiek. Wybierają wygodny fotel, ciepłe bambosze i długie seriale. Tyle im do życia wystarcza. Nic ich nie interesuje, nic ich nie obchodzi, zajmują bezpieczną życiową pozycję z której nie można upaść.
Czy wiedzą czym jest ich życie? Po co i dla kogo istnieją? Czy zdają sobie sprawę, że taka bezczynność jest najcięższym upadkiem człowieka i rzadko kto z tego upadku podnosi się. Takim wyborem przekreślają swój byt od początku.
Bóg stworzył człowieka z taką samą walizą zalet co i wad. Obarczył każde istnienie tyloma udrękami co i radościami. Nie ma ludzi złych ani dobrych. Jedno wynika z drugiego. Przenikają się umacniając się wzajemnie. Od nas i tylko od nas zależy w którym kierunku pójdziemy chętniej?
Drogą beznamiętności i abstrakcj, czy też drogą walki, prawdy i szlachetnego życia.
Czy rozumiecie już, że najpiękniejsze słońce zawsze świeci po burzy a największa radość i zwycięstwo zawsze nadchodzi po upadku?
Jezus jest wyczerpany fizycznie ale dużo bardziej boli Go smiertelna rana w sercu. Ten uraz to odrzucenie, brak zrozumienia. Dla człowieka z takich urazów najczęściej rodzą się już tylko zazdrość i nienawiść. Pan Jezus jest ponad takie schematy.
Właśnie te obrażenia powodują nasze upadki. Obrażenia duszy sprowadzają na nas największą niemoc i okaleczenia. Starajmy się być na tyle mądrzy, żeby unikać takich zranień.
A z drugiej strony... w jaki sposób być szczery i otwarty a jednocześnie uniknąć ludzkiej zawiści. Zawsze jest coś za coś. Ważne, żebyśmy potrafili sobie z tym poradzić.
Nie bójmy się więc mimo wszystko być prostolinijni, walczyć uczciwie, upadać i zawsze podnosić się z tych upadków na chwałę Boga.

Upadłeś Panie znów, już po raz wtóry.
Ziemia z pokorą przyjęła Twój hołd.
Ocean zamilkł, skłoniły się góry.
Z czułością, tkliwie przyjął Ciebie ląd.

Rozdarte serce do Ojca chce wracać,
ból tępy umysł ogarnął cały.
Wciąż pragnie Jezus kochać i wybaczać
cóż... kiedy nogi dawno omdlały.

Podnieść się musi, raz jeszcze spróbować.
Dla Ojca Swego odkupić ten świat.
Żadnej w nim złości, ans nie umie chować.
Plujący motłoch najmilszy mu brat.

Sam został Chrystus ze zdradą Judasza.
Przez Piotra zaparty, sierocy Pan.
W Jego boleści wina tylko nasza.
Za nią On umarł, odpuścił ją nam.

Znalezione obrazy dla zapytania stacja siódma drogi krzyżowej obrazy do pobrania za darmo


wtorek, 2 kwietnia 2019

Rozważania

Stacja szósta: Święta Weronika ociera twarz Panu Jezusowi

Stacja ta uczy nas wielkiej miłości i wielkiej odwagi. Dla tych, którzy nie mają problemu z takimi zachowaniami oczywistym jest, że jedno wynika z drugiego i wzajemnie się uzupełniają.
Parę chwil temu Szymon złościł się niezmiernie czując wstyd i upokorzenie z przymusu pomocy Panu Jezusowi. A tu nagle..., słaba kobieta. Zupełnie nie zważa na wrogość ludzi, na kordon żołdaków. Przedziera się przez ten krąg nienawiści, nie liczy się z ewentualnymi konsekwencjami i wyciera zakrwawioną, ubłoconą i oplutą twarz Zbawiciela.
Jak myślicie zrobiła to na pokaz, chciała komuś coś udowodnić, chciała się popisać???
No, chyba nie!
Skąd u ludzi biorą się takie śmiałe i wyjątkowe zachowania?
Doskonale znacie odpowiedź na to pytanie, ale napiszę...
Z nagłej, niewytłumaczalnej racjonalnie potrzeby serca i umysłu.
To są chwile w których Bóg mówi:
... idź zrób to i to....
... nie bój się...
... nie wstydź się...
Część z nas to zrobi i poczuje wielkie szczęście i spełnienie. Cała reszta uda, że nic nie słyszała i dalej będzie utyskiwać nad swoją przeciętnością.
I znów kochani, pozaglądajmy do swoich serc i umysłów. Jak to wygląda u nas? Jak przejawia się nasza miłość do drugiego człowieka? W czym uzewnętrznia się nasze umiłowanie szczególnie najbiedniejszych i najbardziej potrzebujących?
Bardzo lubię obserwować ludzi i często to robię. Uwierzcie mi, najczęściej na tych "odsłoniętych" potrzebujących nikt nie zwraca uwagi. Większość teraźniejszego społeczeństwa to ludzie wykształceni, zajmujący wysokie stanowiska i przede wszystkim ogromnie nieczasowi.
Może będę trochę niesprawiedliwa bo nie jest to oczywiście reguła, ale większość z tych ludzi szczególnie młodych nie umie się pochylić i przede wszystkim nie za bardzo chce to robić.
Dlaczego? Bo się wstydzą, że ktoś ich zobaczy i zachowanie to odbierze jako słabość....!?
No, niestety takie interpretacje są tak powszechne, że nawet ci co tak nie myślą i właściwie nie chcą się tak zachowywać dla utrzymania pozorów i swojego ziemskiego oblicza powielają takie postępowanie, żeby mieć czystą twarz wobec ludzi.
Owszem. Chętnie organizują charytatywne imprezy, czesto podbudowując nimi swoją pozycję zawodową albo "pomoc" przekuwają na zarobek bo tak też bywa. Najczęściej jednak po prostu nie zwracają uwagi na nic co nie dotyczy ich bezpośrednio.
A poza tym....  co społeczeństwo i najbliższe otoczenie powiedzialoby na to, gdyby ci wielcy i wspaniali zaczęli wyciągać swoje chusty od Dior i wycierać nimi buzie dzieci z ulicy czy twarze żebraków?
No, jakoś nie widzę tego, ale..... i wśród nich są także wspaniałe wyjątki i oby było ich coraz więcej.
Teraz pytam się. Jak te twarze prezentują się wobec Boga?
Dlaczego nie potrafimy uzmysłowić sobie takiej prostej rzeczy? Nie jest odwagą kopiować styl bycia innych, odwagą jest pokazać swoją osobowość i postępować zgodnie ze swoim sumieniem.
Weronika odważnie wytarła twarz Jezusa, chociaż tak naprawdę to oblicze było nieskazitelnie czyste i jaśniejące radością spełnienia i ona to widziała.
Swoim bohaterskim uczynkiem obmyła swoją duszę i twarz wobec Boga.
Jakie twarze wobec Pana miała cała reszta pospólstwa, które tak naprawdę do końca nie wiedziało za co potępia Chrystusa? Bo im zapłacono... bo tak robili inni...?
Ustaw się bracie i siostro w odpowiednim szeregu.
Czy staniesz z radością obok Weroniki? Może cię to kosztować wiele ziemskich strat!
A może wolisz stać z całą resztą, bo tak ci jest bezpieczniej? Takie zaś stanowisko może cię kosztować utratę szczęścia wiecznego! Wybór należy do ciebie.
Każdy z nas wybiera drogę którą idzie i tylko od nas zależy co zrobimy ze swoim życiem.
Przy spotkaniu z Bogiem usłyszymy: "Wszystko co uczyniliście jednemu z tych braci Moich najmniejszych, Mnieście uczynili."
Kiedyś Chrystus odbił Swoją twarz na chuście Weroniki, pozostawiając ludzkości Swój namacalny portret. Dziś Zbawiciel odbija Swoje oblicze na każdym naszym uczynku miłości. Każdy z nas dostaje ukochaną twarz Jezusa zawsze kiedy tylko zechce zbliżyć sie do Niego.
Wszystko, niezmiennie powtarza się od wieków.

Cierniowe kolce poszarpały głowę.
Strużki krwi ciekną na oczy i twarz.
Czy to cierpienie uleczy chorobę
ludzkości? Czy wreszcie serce Mu dasz?

Podbiega prosta kobieta do Pana,
wyciera chustą Jego oblicze.
Nikt jej nie zmusza, ten krok czyni sama.
Nad głową jej świszczą ostre bicze.

Niczym jest dla niej wrzaskliwa hałastra.
Prócz boskiej twarzy nie widzi już nic.
Szpaler wyszydzeń, ironii i kpiarstwa
zostawia obok... rozjątrzoną dzicz.

"Co uczynicie jednemu z Mych braci,
Mnie uczynicie." - tak powiedział Pan.
Jak ty drugiemu, tak tobie zapłaci
Chrystus. On dał ci krew ze Swoich ran.

Podobny obraz