Stacja siódma: Drugi upadek Pana Jezusa
Jezus znów upada. Całkowite przemęczenie organizmu ludzkiego.
Upada Zbawiciel po raz drugi a upadek ten jest znacznie boleśniejszy. Czy potrafi znów się podnieść?
Czy znacie może to uczucie? Czy wiecie jak to jest?
Niesiesz swój krzyż, wspinasz się na tą górę i z przeróżnych przyczyn (często z wydajną pomocą ludzi) nie dajesz rady. Krzyż staje się tak ciężki, że wtłacza cię wręcz w ziemię.
Nie masz ochoty dalej żyć, nie masz chęci do dalszej walki, nie chcesz już nieść dalej tego ciężaru.
Najchętniej umarłbyś sobie w połowie drogi i miał święty spokój. Czy tego chce Bóg?
Otóż nie! Nigdy, przenigdy nie wolno nam odpuszczać! Rezygnacja zawsze jest klęską.
Wolą Ojca było, żeby Syn Jego Najmilszy ostatkiem sił dźwigał nasze grzechy i złożył zbawczą ofiarę na krzyżu.
Wolą Ojca jest, żebyśmy do końca swoich dni nieśli krzyże, które Bóg nam powierzył bo to one decydują o naszej szczęśliwości tu na ziemi i kiedyś w niebie.
Słyszę, jak mówicie: "...czegoś tu nie rozumiem...? Jak ból, rozpacz, upadek mogą stanowić o moim szczęściu?"
To wszystko jest bardzo proste.
Jesteśmy tylko grzesznymi i na dodatek dość ograniczonymi stworzeniami. Nasze życiowe problemy najczęściej są naszą zasługą. Wynikają, a to z nieprzemyślanych decyzji, a to z nierozważnych posunięć, a to z bezmyślnych wyborów, a to z pychy i samouwielbienia wreszcie.
Zdarza się również, że w bardzo dużej mierze do naszych problemów życiowych przyczyniają się ludzie, często nasi znajomi a nawet rodzina.
Przytłoczeni problemami często z różnych stron, nie mamy sił do dźwigania tych przeciwności. Najprostszym wyjściem byłoby się poddać. Czy aby....?
Kiedy się poddamy, złe moce przygniotą nas i to właśnie będzie nasza ogromna klęska.
Kiedy zaś odnajdziemy w sobie tyle siły, żeby podnieść głowę, popatrzeć w niebo i powolutku zacząć się podnosić, Ojciec nasz w tym momencie wyciągnie rękę i ani się obejrzysz jak znów będziesz zbawiony i znów blisko Niego.
Pozbierasz wszystkie kłody, które rzucono ci pod nogi i czyniąc to będziesz miał świadomość, że tak naprawdę niczym są ziemskie przeciwności dla człowieka z którym idzie Bóg.
Są tylko marnością, nicością i jeszcze jednym schodkiem bliżej Ojca.
Kiedy już o ty wiemy, nie mamy większych problemów z podniesieniem się z upadku. Kiedy już to uczynimy, to radość z odniesionego sukcesu jest tak niewyobrażalnie wielka, że szczęście unosi nas pod niebiosa. Dla takich chwil warto żyć, warto walczyć, upadać i podnosić się.
Nieszczęśliwi ci, którzy odpuszczają. Są zbyt leniwi, żeby zawalczyć o cokolwiek. Wybierają wygodny fotel, ciepłe bambosze i długie seriale. Tyle im do życia wystarcza. Nic ich nie interesuje, nic ich nie obchodzi, zajmują bezpieczną życiową pozycję z której nie można upaść.
Czy wiedzą czym jest ich życie? Po co i dla kogo istnieją? Czy zdają sobie sprawę, że taka bezczynność jest najcięższym upadkiem człowieka i rzadko kto z tego upadku podnosi się. Takim wyborem przekreślają swój byt od początku.
Bóg stworzył człowieka z taką samą walizą zalet co i wad. Obarczył każde istnienie tyloma udrękami co i radościami. Nie ma ludzi złych ani dobrych. Jedno wynika z drugiego. Przenikają się umacniając się wzajemnie. Od nas i tylko od nas zależy w którym kierunku pójdziemy chętniej?
Drogą beznamiętności i abstrakcj, czy też drogą walki, prawdy i szlachetnego życia.
Czy rozumiecie już, że najpiękniejsze słońce zawsze świeci po burzy a największa radość i zwycięstwo zawsze nadchodzi po upadku?
Jezus jest wyczerpany fizycznie ale dużo bardziej boli Go smiertelna rana w sercu. Ten uraz to odrzucenie, brak zrozumienia. Dla człowieka z takich urazów najczęściej rodzą się już tylko zazdrość i nienawiść. Pan Jezus jest ponad takie schematy.
Właśnie te obrażenia powodują nasze upadki. Obrażenia duszy sprowadzają na nas największą niemoc i okaleczenia. Starajmy się być na tyle mądrzy, żeby unikać takich zranień.
A z drugiej strony... w jaki sposób być szczery i otwarty a jednocześnie uniknąć ludzkiej zawiści. Zawsze jest coś za coś. Ważne, żebyśmy potrafili sobie z tym poradzić.
Nie bójmy się więc mimo wszystko być prostolinijni, walczyć uczciwie, upadać i zawsze podnosić się z tych upadków na chwałę Boga.
Upadłeś Panie znów, już po raz wtóry.
Ziemia z pokorą przyjęła Twój hołd.
Ocean zamilkł, skłoniły się góry.
Z czułością, tkliwie przyjął Ciebie ląd.
Rozdarte serce do Ojca chce wracać,
ból tępy umysł ogarnął cały.
Wciąż pragnie Jezus kochać i wybaczać
cóż... kiedy nogi dawno omdlały.
Podnieść się musi, raz jeszcze spróbować.
Dla Ojca Swego odkupić ten świat.
Żadnej w nim złości, ans nie umie chować.
Plujący motłoch najmilszy mu brat.
Sam został Chrystus ze zdradą Judasza.
Przez Piotra zaparty, sierocy Pan.
W Jego boleści wina tylko nasza.
Za nią On umarł, odpuścił ją nam.