Nie wiem w czym tkwi fenomen Bieszczad ale myślę, że w ich dziewictwie jeszcze.
Co prawda niezliczone rzesze turystów ciągle zalewają te pierwotne tereny, lecz powaga i dostojność miejsca nie pozwalają im zniszczyć tego unikalnego pierwiastka naturalnego piękna, które tu jeszcze się zachowało. Niewielka ilość mieszkańców też nastawiona jest na życie w tym nietkniętym, dzikim świecie.
Przepisałam sobie receptę na moje człowiecze niedomagania: ucieczka do życia.
Właśnie w Bieszczadach odnalazłam je, jeszcze nie do końca skażone.
Podążajcie za mną. Nie pożałujecie.
Podążajcie za mną. Nie pożałujecie.
Też już moje........
Bieszczady. Ciche, łagodne, spokojne
otulone pierzynami chmur.
Bieszczady stare, szacowne, dostojne
w okresie kredy powstały twór.
Łagodne szczyty porośnięte bukiem,
płaszczem okryte nagie skały.
Wiatr wśród konarów przelatuje z hukiem
zawodzi, świszcze kontent cały.
Wśród liści puchacz, orzeł przedni mieszka
orzechówka, jarząbek, chruścik.
Wesoło ćwierka wielobarwna pleszka
swój piękny wyśpiewując guścik.
W konarach niższych żbik i ryś sie chowa,
czatując na swoje ofiary.
Poniżej żubry, wilki wciąż od nowa
wojują, wodząc się za bary.
Wśród tych ostępów, nieświadomi wcale
życia, co obok szlaków płynie
turyści biegną zdobywając hale,
bo z tego właśnie kraina ta słynie.
Idę i ja też na Jasło, Wołosań
przez liście przedziera się słońce.
Osiadły na bukach modre niebiosa,
łapię w marszu promyków końce.
Bieszczady wszak zobaczyłam rok temu
dopiero, po raz pierwszy w życiu.
Niezwykły swój czar oddały mojemu
sercu, mimowolnie w ukryciu.
Wracam tu łapać słoneczne promienie,
zanurzać się w trawach połonin.
Krzepić pięknem duszę w życia akwenie
i oddać cześć Panu w pokłonie.
