środa, 22 listopada 2017

Uciążliwy marketing

Czy zdarzyło wam się kiedyś, że mieliście szczere chęci udusić kogoś, albo przynajmniej poddusić.... , bo mi i owszem.
Chęć sprzedaży, zysku, wyprzedzenia innych, bycia najlepszym i bezkonkurencyjnym na rynku, uruchomiło proces tworzenia coraz to nowszych "trików" sprzedaży towarów. Powstał bardzo, ale to bardzo agresywny marketing, który niestety dosyć często zakłóca życie przeciętnych ludzi.
Najgorsze jest to, że ludzie specjalnie do tego przygotowani atakują twoje najsłabsze strony czyli dobre wychowanie, dobre maniery, grzeczność wobec drugiego człowieka, usłużność itd....
Większości ludzi bardzo ciężko jest powiedzieć po prostu: dziękuję i odłożyć słuchawkę. Ja też się tego dosyć długo uczyłam ale w końcu nauczyłam się i kiedy dzwoni sympatyczny Pan z kolejną ofertą pożyczki z kolejnego banku, grzecznie odpowiadam - dziękuję i odkładam słuchawkę.
Podjęcie jakiegokolwiek dialogu grozi niestety utonięciem w akademickich dywagacjach.
Tak to mniej więcej wygląda.....

                                                                          OFERTA

Dzień dobry!
Czy Pani Naiwna...?
Powiedzmy...
Troszeczkę...

Ja chciałem ofertę
dla Pani przedstawić.
To rzadkość, to gratka...
Pozwoli znów sławić
luksusy ludzkiego żywota.

Przepych i dobrobyt
usiądą przy Pani.
Deficyt i bieda,
nigdy już nie zrani afrontem...
 "mizerna miernota."

Pozycję dość kiepską
wyniesie na szczyty.
Niewiele za pomoc...
procent należyty.
"Być może, da wiarę ciemnota."

Ja Pani pożyczkę
w pakiecie podaję,
najlepsza na rynku,
innych nie sprzedaję!
"Niech weźmie ją, durna głupota!"

Ja.......
wie Pan.......
Naiwna......
z Naiwnych pochodzę.
Dziękuję........
nie trzeba........
przy świecach posiedzę.







poniedziałek, 20 listopada 2017

Pochwała skaypa

 Potrzeba chwili.........

                                                       
                                                         SPOTKANIE Z ILUZJĄ

Jak pięknie się uśmiechasz,
kiedy miłością wypełnione oczy
wodzą za mną stęsknione spojrzenia.
I taki mnie urzekasz.
Znowu czekamy na czas co nas złączy,
rzeczywistością będą marzenia.

Tak rozmawiam z ekranem,
słyszę twój głos, widzę czarowny uśmiech,
lecz nie czuję ciepłego dotyku.
Ludzkości jest wyczynem
wynaleźć kuriozum takie dla uciech.
Oddaję jej cześć w niemym okrzyku.

Adorujemy siebie
wsłuchani w odległe westchnienia łączy,
niosących złudny dotyk fantazji.
Czujemy się jak w niebie,
lecz serca nie oszukasz i tak broczy.
Nie potrafi hołdować iluzji...

Lecz i w tęsknocie urok
magia, zmysłowość, oczarowanie.
Możliwość wizji nas inspiruje...
Kiedy za oknem półmrok,
już włączam wewnętrzne oczekiwanie,
serduszko cichutko czatuje.



czwartek, 16 listopada 2017

JESIEŃ

Wokół nieustannie słyszę ciągłe utyskiwania. A to że zimno, to znowu wietrznie, zaraz deszczowo i tak bezpiecznie nasz świat się kręci.
To prawda, że w tym roku aura nas nie rozpieszczała, ale skoro zdecydowaliśmy się mieszkać właśnie tu w takim a nie innym klimacie, musimy się liczyć z taką a nie inną pogodą.  
Właściwie to nikt nikomu nie broni przenieść się do Australii, czy na Karaiby.
No cóż, może wolimy żyć w kraju bez historii w towarzystwie zabójczych pająków i rekinów albo codziennie wyczekiwać nadchodzącego cyklonu.
Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Uśmiechnijmy się do siebie spod przemoczonego parasola a gwarantuję wam, że życie zaraz będzie zdrowsze, weselsze i najpiękniejsze na świecie w kraju, który przecież jest najpiękniejszy na świecie, no i ma swoją wspaniałą historię.

                                                   MĄDROŚĆ JESIENI

Jesień dosiadła ognistego, cynobrowego rumaka.
Złapała płomienistą grzywę i gna przez polską chudobę.
Wstrzymuje cugle żywotnego, harcującego kłusaka,
za nimi ogół przybiera cichą..., beznamiętną żałobę.

Dżianet tratuje lasy, pola, błonie, urodzajne niwy,
wyrzuca spod kopyt bezmiary rozmiękczonej deszczem ziemi.
Jesień z włosów wyjęła nieśmiały, pierwszy szronik siwy
otula zszargane rozstaje, przenosi istnienia w świat cieni.

Twarda zasada przeżycia przejęła pałeczkę odnowy,
każdy ma swój czas na ziemi i wszystko przykładny ma koniec.
Przejście jest formą podłoża, podwaliną nowej budowy.
Matka Ziemia nic nie marnuje, zaś przyszłość to...... azotowiec.

Wszystko potrzebne jest: wiosna, ciepłe lato, siąpiąca jesień.
Fenomen wytrwałości przyrody, trzyma świat w mocnych ryzach.
Wszystko co przeszło powraca, za czas jakiś nowy blask......., odcień
w skrywanych ciągle, często też nie rozumianych podziwach.

Dziękuję wiośnie za życie, za radość, za cudy stwarzania.
Dziękuję latu za bujność, za przepych, obfitość w doznaniach.
Dziękuję jesieni za dary, wydanych owoców składanie
i zimie dziękuję za ulgę, przyjemność, za odpoczywanie.





czwartek, 9 listopada 2017

Bieszczady

Wspaniałe, niespotykane miejsca z jakimi zetknęłam się w Bieszczadach do dzisiaj rozbudzają i kołyszą moją wyobraźnię.
Zachwyciło mnie już samo podejście na Połoninę Wetlińską, bajecznie urozmaicona "końska droga " no i sama połonina, po której niestety nie było mi dane pochodzić, ale poczekam do przyszłego roku.

                       
                                                          CZARODZIEJSKA DROGA

"Nie zbaczajcie z żółtego szlaku" - słyszę przestrogę kasjera,
ciekawość pędzi przede mną i wrota górskie otwiera.
Przy pierwszych krokach ląduję na schodach z miękkich kamieni,
które od wieków przenoszą ludzi do świata półcieni.
Podchodzę dalej, cóż widzę? - dech w piersiach całkiem zapiera,
tysiące rąk skalnych buków, tajemną ścieżkę otwiera.
Bukowe dłonie wystają z drogi, ze zboczy, ze skały...
formują schody, podejścia, goszcząc nas w świecie wspaniałym.
Stąpam po dłoni pokornej, już druga palce rozkłada
unoszą mnie coraz wyżej, w zasięgu buków parada.
Tak "końska droga" wysłana rodzimą, łupkową skałą
wiedzie nas górskim gościńcem, na ucztę doznań wspaniałą.
I koniec lasu. Przed nami hektary jasnych połonin........
wchodzimy wyżej do Chatki Puchatka, żeby się schronić.





poniedziałek, 6 listopada 2017

Bieszczady

Wiem, że koń by się uśmiał......., po tym co zaraz przeczytacie, ale niestety czasem takie jest życie.
Niosę już dość spory plecak z latami i wydawałoby się, że już tyle widziałam, a tu nie!
Otóż nigdy jeszcze nie byłam w Bieszczadach, no wiem że to śmieszne, ale ja właściwie to nigdzie, nigdy nie bywałam ze względów nad którymi już rozwodzić się nie chcę.
Ważne jest to, że w moim życiu wszystko stanęło na głowie, a to za sprawą mojego ziemskiego Anioła Stróża, którego mi Bóg zesłał. On też zaczął pokazywać mi, że świat nie kończy się na pracy, praniu, sprzątaniu, gotowaniu i dogadzaniu innym, ale ma dużo, dużo szersze horyzonty, które powoli zaczynam odkrywać.
Tak więc dotarłam w Bieszczady w których oczywiście zakochałam się bez pamięci i już zaczynam wymyślać, kiedy znów będę mogła błądzić po bieszczadzkich lasach.
A teraz moje pierwsze wrażenia.

                                                  SPOTKANIE Z BIESZCZADAMI

Spokój i cisza, to jedno co tu słychać.
Czasem wiatr głośniej rozczochra obfite buków czupryny
lub przemknie chyżo przez świerkowe torsy.
Tu bez obaw pełną piersią możesz oddychać,
kiedy idąc żółtym szlakiem, wpadasz nagle na zielony...
nie myślisz już... - lepszy on czy też gorszy?

Nogi same przenoszą mnie na wysokości,
żeby nagle zbiec jak dziecko w otwarte ramiona strumyka
niosącego lasom, krystaliczne życie.
Płucom nie przywykłym brakuje objętości.
Czas wolno płynie a droga z korzeni bystro umyka,
raz sączę strumyk, już chodzę po szczycie.

Las wysypał pod nogi wszystkie swoje dary:
grzybów wszelkich, orzechów, jagód i innych bez liku.
Zbieram, zrywam, podnoszę, zachłystam się.......
Bezszelestnie, cicho.... ogarniając bezmiary
stąpa po moich śladach, słucha, niesie zbiory w koszyku
mój ziemski Anioł Stróż, więc krzyczę: KOCHAM CIĘ..........
....... po cichu........